Miejscy radni, którzy poparli zabudowę części górek czechowskich, starają się zablokować krytyczną wobec nich kampanię billboardową. Na plakaty miały trafić ich nazwiska i stwierdzenie, że działali na szkodę miasta. Organizatorce tej akcji radni grożą pozwem. Billboardy jednak będą, choć ze zmienioną treścią.
Za plakatową kampanią stoją działacze Lubelskiego Ruchu Miejskiego, przeciwni jakiejkolwiek zabudowie górek czechowskich. Już w czerwcu zapowiedzieli zrzutkę na billboardy z nazwiskami radnych, którzy zagłosują za zmianą przeznaczenia górek i dopuszczą na ich części budowę bloków. Straszak nie podziałał, bo zmianę poparło 17 z 19 radnych klubu prezydenta Krzysztofa Żuka.
Co miało być na plakatach
Aktywiści zebrali na billboardy ponad 3800 zł. Tydzień temu pokazali w internecie projekty plakatów z dużym napisem „ściana wstydu”, mniejszym „radni klubu prezydenta Krzysztofa Żuka działający na szkodę Lublina poprzez głosowanie wbrew woli mieszkańców m.in. za zabudową górek czechowskich” i listą 17 nazwisk.
– Pierwsze dwa billboardy pojawią się na początku sierpnia – mówiła nam Magdalena Długosz z LRM, która przejęła przygotowanie kampanii, kiedy zrezygnował z tego Szymon Pietrasiewicz pracujący w podległym miastu Centrum Kultury.
Radni czują się zniesławieni
– Zostaliśmy publicznie oskarżeni o to, że działamy na szkodę Lublina – oburza się Michał Krawczyk, szef prezydenckiego klubu radnych. Mówi o „zniesławieniu” radnych i podważaniu ich wiarygodności. – W związku z tym kierujemy do pani Magdaleny Długosz wezwanie ostateczne do zaprzestania naruszeń dóbr osobistych.
– Nasze dzisiejsze wystąpienie nie może być w żadnym wypadku odbierane jako ograniczenie wolności słowa – przekonuje prezydent, który wstawił się za swoim zapleczem w Radzie Miasta. Ostrzega, że jeśli Długosz nie zastosuje się do wezwania, może się spodziewać sądowego pozwu. – Bo to ona firmuje całą akcję.
W pozwie, oprócz żądania zakazu rozpowszechniania określonych treści, ma być też żądanie wpłaty 100 tys. zł na hospicjum Dobrego Samarytanina.
Tutaj chodzi o politykę?
– Zastanawiamy się nad tym, jakie motywy kierują panią Długosz – mówi Krawczyk i przypomina, że aktywistka kandydowała w przeszłości do parlamentu, samorządu, parlamentu europejskiego i „zapewne” będzie kandydować do Sejmu z list lewicy. – Wielokrotnie udowodniła, że nie jest przede wszystkim działaczką Lubelskiego Ruchu Miejskiego, ale jest politykiem, który aktywnie kandydował z list partyjnych – mówi Krawczyk, chociaż sam w najbliższych wyborach ma kandydować do Sejmu z drugiego miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej.
– Nie zawsze da się oddzielić kwestie aktywistyczne od polityki i akurat radni komitetu prezydenta Żuka powinni o tym doskonale wiedzieć – odpowiada Magdalena Długosz. Nie zamierza rezygnować z wywieszenia billboardów z nazwiskami radnych, którzy poparli studium przestrzenne dopuszczające budowę bloków na górkach.
Złagodzą nieco treść
– Billboardy będą. Kilka dni temu wysłaliśmy zlecenie do firmy – zapowiada Długosz, ale przyznaje, że plakaty będą się nieco różnić od projektów pokazywanych w internecie. – Po to przez kilka dni prowadziliśmy internetową dyskusję nad projektami, żeby wszyscy mogli się wypowiedzieć. Ostatecznie nie będzie na plakatach sformułowania o „działaniu na szkodę Lublina”. Będzie nieco inne – tłumaczy aktywistka, chociaż nie zdradza na razie szczegółów. Zapowiada w tej sprawie konferencję prasową.
Ekolodzy z odsieczą
Ze wsparciem dla Długosz niemal natychmiast pospieszył szef lubelskiej organizacji ekologicznej Towarzystwo dla Natury i Człowieka, która także jest przeciwna zabudowie górek czechowskich. – Nie angażowałem się w akcję „ściana wstydu” – zastrzega Krzysztof Gorczyca. – Ale wobec próby wyciszenia krytyki przez zastraszenie krytycznej wobec władz miasta aktywistki czuję się w obowiązku ją wesprzeć.
Gorczyca przekonuje, że głosowanie za studium jest dla radnych powodem do wstydu i że „było to działanie szkodliwe dla Lublina”.
– W dobie klimatycznego kryzysu, którego skutki nie ominą Lublina, niszczenie terenów przyrodniczych, stwarzanie ryzyka zakłócania przewietrzania miasta jest działaniem szkodliwym – twierdzi prezes towarzystwa. I wprost zwraca się do radnych, by nie wysyłali mu „ostatecznych wezwań”. – Nie będą skuteczne. Proszę z tym od razu do sądu, jeśli uznacie, że to nie wstyd i że będzie to działanie dla dobra Lublina.
Wtóruje mu Pietrasiewicz: – Skoro już się ogranicza wolność słowa i straszy sądem za krytyczne wypowiedzi, to sugeruję rozesłać do wszystkich zaangażowanych osób podobne wezwania tylko dlatego, że domagają się innego Lublina – stwierdza w swoim liście otwartym. – Będąc solidarnym z Magdaleną Długosz również proszę o taki pozew.