Ratusz przyznaje: jest ryzyko wstrzymania odbioru śmieci od mieszkańców Lublina, jeśli chełmska cementownia ograniczy przyjęcie odpadów do spalania. Zastępca prezydenta ocenia, że „paliwo alternatywne” może zalegnąć w firmach wywozowych, ograniczając ich wydajność, co skutkowałoby wstrzymaniem wywozu
Na wysypisko trafia tylko część odpadów od mieszkańców Lublina, bo część kieruje się do recyklingu, a „frakcję palną” wydzieloną podczas segregacji w sortowni wywozi się aż do Cementowni Chełm, bo nie ma innego takiego miejsca.
– Na terenie woj. lubelskiego nie ma innych instalacji do spalania paliw alternatywnych – przyznaje w oficjalnym piśmie Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina. W tej sytuacji chełmska cementownia może dyktować własne warunki i podnosić opłaty za przyjęcie śmieci do spalenia. – Cena w tym roku jest już ponad dwukrotnie wyższa od ubiegłorocznej, co ma bezpośredni wpływ na koszty przetworzenia odpadów w zakładach i opłaty dla mieszkańców Lublina.
Opłaty nie są jednak największym problemem. Ratusz potwierdza, że już w czerwcu pojawiły się pierwsze sygnały o kłopotach z przyjęciem „paliwa alternatywnego”.
– Firmy świadczące usługi odbioru i zagospodarowania odpadów na terenie miasta Lublin sygnalizowały, że narastają problemy z zagospodarowaniem odpadów palnych – czytamy w piśmie Szymczyka. – Skutkiem było zmniejszenie ilości odpadów zmieszanych z terenu Lublina przetwarzanych w Zakładzie Zagospodarowania Odpadów należącym do Kom-Eko, ograniczenia dla dostawców wprowadził również Zakład Zagospodarowania Odpadów w Wólce Rokickiej.
Ratusz przyznaje, że konsekwencje mogą być poważne. – W przypadku nasilenia takiej sytuacji istnieje oczywiście ryzyko, że odpady mogą nie być odbierane od mieszkańców terminowo, bądź okresowo odbiory mogłyby być wstrzymane, bo zakłady nie będą w stanie ich przetworzyć na bieżąco z uwagi na duże ilości zmagazynowanego paliwa alternatywnego – stwierdza w swym piśmie zastępca prezydenta Lublina.