Nasze ministerstwo stwierdziło, że nie stać nas na to, by postawić maszyny na butelki PET i płacić za nie 10 eurocentów jak to ma miejsce np. we Włoszech czy Skandynawii. Pytanie czy nas stać na to, by tego nie robić?
Rozmowa z Witoldem Chemperkiem, wiceprezesem Polskiej Korporacji Recyklingu w Lublinie.
• Rzeczywiście co roku produkujemy o 20 proc. śmieci więcej?
– Tak. Po pierwsze: mamy coraz więcej opakowań. Wracamy z zakupów i pierwsze co robimy, to się ich pozbywamy. A jak tylko odpady opuszczą naszą najbliższą przestrzeń to przestajemy się nimi interesować. Przez wiele lat gospodarka odpadami była niedoinwestowania, bo śmieci nic nas nie kosztowały. Wywoziło się je na składowisko i tyle.
• Pamiętam jak nasze kosze na śmieci były co najmniej dwa razy mniejsze…
– Dziś żyjemy w dobie konsumpcjonizmu. Kupujemy oczami, wiec producenci prześcigają się w pomysłach, by nas do swojego towaru przekonać. I coraz częściej są to opakowania wielomateriałowe. Nie wszystkie z nich nadają się do recyklingu, zwłaszcza jak są ze sobą pomieszane. Jako społeczeństwo nie chcielibyśmy, by temat śmieci w ogóle nas dotyczył. Ale dotyczy, bo je wytwarzamy i to coraz więcej.
Pacyficzną plamą śmieci tak bardzo się nie przejmujemy, bo jest daleko, ale smog? A smog to też śmieci: pyły, zanieczyszczenia.
Jakiś kontener z kadridżami spadł ze statku. Ktoś powie, że wypadek. Ja powiem: być może zrobiono to specjalnie. Bo z kadridżami jest na świecie wielki problem.
• Dlatego spadają do oceanów?
– Tak sądzę.
• Nie można ich recyklingować?
– Nigdzie na świecie nie ma odpowiedzialności producenta za ten produkt.
• A jak wygląda recykling sprzętu AGD i elektronicznego w Lublinie?
– Nasz Zakład Przetwarzania to jedna z najnowocześniejszych instalacji do przetwarzania i segregacji odpadów tego typu w Polsce. Na początku przyszłego roku zostanie uruchomione też super nowoczesne centrum badawczo-rozwojowe w zakresie technik recyklingu surowcowego. Aktualnie jeszcze czekamy na część urządzeń.
Odpady to różne rodzaje plastików i inne frakcje, które są ze sobą pomieszane. Najpierw więc musimy oddzielić to, co niepotrzebne, potem zmielić, a następnie skutecznie posortować surowce przydatne do recyklingu. Cały proces polega na tym, by - mówiąc kolokwialnie - „psa oddzielić od budy”. Wyselekcjonować jak najbardziej jednorodne i czyste frakcje, bo tylko takie nadają się do recyklingu.
• Zmielone łatwiej pooddzielać?
– Trudniej, ale ręcznie nikt tego robić nie będzie. Podajemy rozdrobniony materiał z punktów zasypowych na podajnik wibracyjny i na taśmę. Tam - za pomocą specjalistycznych czujników - skanujemy cały materiał.
Dalej są zespoły 140 dysz, które dmuchają w tych miejscach, które komputer rozpoznał, i wyrzucają to co trzeba w odpowiednią przegródkę. Instalacje te wydzielają frakcje po kształcie, kolorze, masie atomowej, gęstości. Czyli wszystkie rodzaje kabli, metali, magnetycznych i nieżelaznych, plastiki według rodzajów: ABS, PP, PC, PS, PMMA; materiały organiczne (kamień, szkło, drewno) od nieorganicznych.
Szczególnie istotne, że możemy już rozpoznać i wyeliminować stosowane dotychczas w polimerach użytkowych, a aktualnie zabronione mutagenne substancje, tzw. „spowalniacze palności”.
• A jak to się robiło do tej pory?
– Wyłącznie ręcznie, więc tego nie robiliśmy. Nasz materiał wyjeżdżał za granicę do innych instalacji.
• Kiedy ludzie się zorientowali, że materiał, który chroni telewizor przed samozapłonem, jest rakotwórczy?
– Pod koniec lat 90. W kolejnych latach systematycznie podwyższano normy w zakresie ich stosowania. Ale w dalszym ciągu są obecne w wielu mieszankach polimerowych. Tzw. uniepalniaczy nie widać.
• Co się dalej z nimi dzieje?
– Po precyzyjnym wydzieleniu musimy je unieszkodliwić. Plastik dodany w odpowiedniej proporcji do paliwa alternatywnego ma wysoką wartość opałową. Dlatego tak chętnie niektórzy palą nim w piecach. Ale to bardzo źle, jeśli robimy to w domowym piecu. W stosunkowo niskiej temperaturze (poniżej 700 stopni Celsjusza) wytwarzają się rakotwórcze dioksyny i furany. Trafiając do środowiska po prostu nas trują.
Natomiast w specjalistycznym procesie spalania przemysłowego np. w cementowni, w piecu jest powyżej 1350 stopni, zanieczyszczenia wyłapywane są przez zespoły filtrujące pracujące w ciągłym monitoringu kontrolnym. Najgorsze jest deponowanie śmieci na składowisku bez jakiejkolwiek segregacji.
• Taka Szwecja pali wszystko. A nawet kupuje odpady od Norwegii.
– Spalając wytwarzamy energię. To najprostsza formuła zagospodarowania odpadów, które do niczego innego się nie nadają. Wytyczne Unii Europejskiej to po pierwsze: wytwarzaj mniej odpadów (reduce); po drugie odpady wykorzystaj powtórnie (reuse), po trzecie: co się nadaje poddaj pełnemu recyklingowi. Po czwarte: co się nie nadaje do recyklingu - spal odzyskując energię. Tylko niewielką pozostałość po tych procesach należy unieszkodliwić poprzez składowanie.
• A czy tak się robi?
– Przepisy przepisami, z życie życiem. Potrzebne jest ustawodawstwo, które skłoni nas do tego byśmy tych odpadów produkowali mniej. Ten, kto wprowadza produkt na rynek, powinien faktycznie odpowiadać za jego bezpieczeństwo, energochłonność, takie projektowanie, by jego produkt nie powodował strat w środowisku i był zdolny do recyklingu.
• Czy gdzieś w ogóle tak to działa?
– Nasze państwo do tej pory często uchylało się od odpowiedzialności. Założono, że wprowadzi się unijne dyrektywy i UE nam tu zorganizuje przemysł odpadowy. Próbowaliśmy oczywiście podglądać systemy, które funkcjonują na zachodzie. Wszędzie implementacja tych dyrektyw jest jednak nieco inna. Wynika z zaawansowania kraju, ilości odpadów, zasad, które obowiązywały do tej pory. Każdy próbuje sobie poradzić nieco inaczej, ale odpady wszędzie są i wszędzie ich przybywa.
Staramy się coś robić, bo UE od nas wymaga osiągania niezwykle wysokich i wymagających szeregu zmian oraz inwestycji celów recyklingu. Ale co z naszą odpowiedzialnością?
• Polska nie chce się nawet zgodzić na recykling plastikowych butelek.
– Nasze ministerstwo stwierdziło, że nie stać nas na to, by postawić maszyny na butelki PET i płacić za nie 10 eurocentów jak to ma miejsce np. we Włoszech czy Skandynawii. Pytanie czy nas stać na to, by tego nie robić? Przemysł zawsze powie: jeśli wzrosną wymagania wobec nas, to będziemy produkować drożej i nasza gospodarka nie będzie konkurencyjna w stosunku do zachodu. Tylko, czy nas stać na to, by wchodzić na rynki zewnętrzne kosztem naszego środowiska? Bo wcześniej czy później to my - polscy konsumenci za to zapłacimy.
Jeśli polscy producenci potrafią produkować na rynek niemiecki czy francuski według tamtych zasad i adekwatnie finansować procesy selektywnego zbierania, przetwarzania oraz odzysku i recyklingu na rynkach europejskich, to dlaczego na naszym rynku i de facto naszym środowisku ciągle chcą oszczędzać?
• Bo my chcemy kupować jak najtaniej.
– W Polsce praktycznie nie ma organizacji konsumenckich. W Europie zachodniej to właśnie one wymogły wiele zmian. Choć nigdzie nie jest wspaniale, każdy ma problem z odpadami. Europa przyzwyczaiła się do tego, że odpady plastikowe belujemy, pakujemy w kontenery morskie i wywozimy do krajów, w których mają być przetwarzane.
• Od kiedy tak się dzieje?
– Od kiedy zaczął rosnąć rynek odpadowy. Robiła tak nie tylko Europa, ale też USA czy Kanada. Oczywiście były wynaturzenia tego systemu, ileś kontenerów spadało po drodze do oceanu. To wody międzynarodowe, nikt tego nie nadzoruje.
• Od 1 stycznia 2018 r. Chiny już plastiku nie przyjmują.
– Pod koniec 2017 roku Chiny poinformowały światową organizację handlu, że przestaną przyjmować odpady, które nie są przeznaczone do recyklingu. A przez lata cały świat wysyłał do nich praktycznie wszystko. Wiele chińskich zakładów recyklingu funkcjonowało nie do końca legalnie, więc pojawił się problem z zanieczyszczeniem gleb, rzek, powietrza. Odpowiedzią Europy na decyzję Chin jest gospodarka w obiegu zamkniętym. A tu kluczowa jest cena ropy. Jeśli kosztowała 130 dol. za baryłkę, to polimer z recyklingu kosztował odpowiednio drogo. Natomiast gdy spadła do 50 dol. to okazało się, że bardziej opłaca się wykorzystać produkt nowy, a nie z recyklingu. Rozwiązanie tego rebusa? Po pierwsze ekoprojektowanie i związane z tym stawki opłat produktowych. Do tej pory unijne ekoprojektowanie skupiało się tylko na energooszczędności danego nowego urządzenia, a powinna obowiązywać zasada, że jeśli twój produkt się nie nadaje do w recyklingu lub jest on kosztowny (np. opakowania wielomateriałowe), to musisz zapłacić więcej.
• Tajlandia też już nie chce naszych śmieci.
– Chińscy przedsiębiorcy postanowili przenieść działalność poza granice Chin. Pojawiły się fabryki recyklingu w Wietnamie, Kambodży, Tajlandii. Bardzo szybko się jednak okazało, że wszystkie porty azjatyckie to zaledwie 20 proc. portów chińskich, wiec nie ma zdolności rozładowywania takiej ilości materiałów. Do drugie fracht nie był już tak tani, bo z Chin, „fabryki świata”, w drugą stronę też płynęły towary.
W tej chwili na świecie trwa wielka budowa gospodarki recyklingowej. Wiele krajów zamawia właśnie nowoczesne instalacje, jak ta w naszym zakładzie. W Polsce środki unijne wykorzystaliśmy do tego, by w każdym województwie stanęła co najmniej jedna nowoczesna instalacja do sortowania odpadów i do biologicznego ich przetwarzania. Tu, na Metalurgiczną w Lublinie, trafiają zużyte sprzęty elektryczne i elektroniczne z gospodarstw domowych i przedsiębiorstw z Lubelskiego, Podkarpacia, Podlasia czy Mazowsza.
Kiedyś do Afryki jechały jako darowizny stare mercedesy wypełnione zużytym sprzętem. Dziś się już tego nie wysyła. Wcale nie dlatego, że nie chcemy zaśmiecać Afryki, ale dlatego, że mamy dziś odpowiednie instalacje do recyklingu i jest to ekonomicznie opłacalne.
Odpady elektryczne i elektroniczne to zaledwie kawałeczek rynku odpadowego, ale istotny, bo taki sprzęt bardzo je degraduje, a pozostawiony w środowisku jest często niezwykle niebezpieczny. Pytanie, kiedy zdamy sobie z tego sprawę. By skutecznie i w sposób odpowiedzialny rozwiązywać ten problem, gospodarka odpadami musi być traktowana jako perspektywiczny segment gospodarki, nie tylko w kontekście ochrony przyrody.
• Odpady to pieniądze. Czy już tak myślimy?
– Tak, ale tylko o tych z potencjałem recyklingowym. Weźmy taki złom. Sprzedajemy i mamy pieniądze. Ale taka pralka? Oprócz złomu ma ona coraz więcej takich materiałów jak plastik, beton, guma, płyta paździeżowa, uniepalniacze. Kiedyś wszystko z materiałów jednorodnych, czystych, dziś to mieszaniny. Dawniej samochód w 70 proc. składał się z metalu, dziś to mniej niż 50 proc.
Zagospodarowanie odpadów mogłoby być tańsze gdybyśmy je dokładnie segregowali. I gdyby przemysł wziął na siebie część odpowiedzialności za to, co produkuje. Np. jeśli chcesz mieć opakowanie wielomateriałowe to musisz zapłacić dużo więcej. Takich standardów recyklingowych dziś nie ma.
• A jakie dziś są opłaty?
– Opłaty produktowe zastały poddane grze rynkowej. Powstały organizacje odzysku, które konkurują ze sobą o to, kto zaproponuje producentowi załatwienie tego problemu taniej. Producent podpisuje umowę z taką organizacją i pozbywa się problemu. To ona ma zorganizować system zbiórki, przetwarzania, recyklingu. I generalnie to robi, system nadzoruje to minister środowiska. Nie znam jednak przypadku, by problem np. samorządu z niedostatecznym finansowaniem zagospodarowania odpadów wrócił do ich producenta, bo np. wyprodukowane przez niego świetlówki zostały porzucone w lesie czy rowie. Dziś jest tak, że od kilku lat świetlówek się nie produkuje, ale je zdejmujemy i się ich pozbywamy, bo wprowadzamy ledy.
• I co dzieje się z taką świetlówką?
– Jest z nią zasadniczy problem, brak jest adekwatnych środków na jej właściwe zagospodarowanie. Teoretycznie pieniądze powinny zostać zarezerwowane na przyszłe koszty unieszkodliwienia, ale niestety ich brak. Państwo reaguje postfactum, powoli, kiedy problem narasta. Obecnie powstaje baza gospodarki odpadami, która zacznie działać w 2020 r. A odpadów przybywa szybko.
Jeśli mówimy A, to powiedzmy B. Czy my konsumenci jesteśmy na to gotowi, by usłyszeć, że np. przez trzy miesiące mamy zapłacić po 20 euro za każdy worek odpadów, bo zdarzyło nam się raz nie wypłukać dobrze kubeczka po jogurcie, tak jak to ma miejsce w niektórych landach Niemiec? Ktoś powie: zwariowaliście. Ale jaka jest inna metoda, by nas skłonić do dokładnej segregacji? Czy powiemy sąsiadowi, który śmieciami pali w piecu, by tego nie robił? Czy „doniesiemy” na niego? Dadzą mu mandat i on się na mnie obrazi? Czy jako społeczność jesteśmy na to wszystko gotowi? Czy smog i odpady nas dotyczą, czy też dotyczą kogoś innego?
• W Lublinie biura czy sklepy nie muszą śmieci segregować...
– Lublin był w tej dobrej sytuacji, że miał w miarę nowoczesną instalację (Kom Eko), więc nie musiał, jak Białystok czy Rzeszów budować dużego nowego zakładu. W ubiegłym roku powstała również nowoczesna instalacja (RIPOK) w Rokitnie. Miasto ma jednak przed sobą zadanie stworzenie punktów selektywnej zbiórki odpadów, tzw. PSZOK-ów.
• Jest jeden.
– Tak, w Głusku. Dość daleko, trzeba się tam wybrać specjalnie. A nie można od ludzi oczekiwać niestety staranności ponad miarę. Odpady są jednym z elementów życia miasta. Nie ma co się wstydzić, a raczej potraktować jako jeden tematów do rozwiązania.
• W kampanii wyborczej temat śmieci nie pojawił się u żadnego z kandydatów.
– Nikt nie o tym nie mówił, bo system w miarę działa, ale z pewnością dla wysokiego poziomu czystości naszego miasta jest jeszcze wiele do zrobienia.
Śmieci w liczbach
• Na polski rynek trafia rocznie 78 mln ton opakowań z tworzyw sztucznych. Jedynie 10 proc. zostaje poddanych recyklingowi, aż 40 proc. ląduje na składowiskach, a 32 proc. wydostaje się do środowiska.
• Bruksela oczekuje, że do 2025 roku osiągniemy 55 proc. odzysku i recyklingu odpadów komunalnych, a do 2035 r. 65 proc. Składowanie odpadów będzie zakazane.
• By zachęcić Polaków do segregacji śmieci Ministerstwo Środowiska planuje wprowadzenie czterokrotnie niższej stawki za odpady segregowane dla gospodarstw domowych.
• W pilotażu ministerstwa, który ma na celu wypracowanie dobrych praktyk w zakresie Gospodarki Obiegu Zamkniętego, biorą udział też gminy. To Wieluń, Tuczno i Łukowica.
• Coca-cola zapowiada, że do 2030 r. wszystkie opakowania, które wypuszcza na rynek, zostaną zebrane i trafią do recyklingu. Do 2025 r. z materiału z recyklingu lub surowca odnawialnego ma produkować 35 proc. swoich opakowań.
• Na szczycie klimatycznym ONZ w Katowicach Żywiec Zdrój zobowiązał się, że do 2020 r. Podda recyklingowi tyle samo plastiku, ile wprowadzi na rynek.
Źródło: Rzeczpospolita