W półświatku nazywali go "Małpą”. Włamywał się do mieszkań otwierając balkonowe okna i drzwi. Wpadł w policyjną zasadzkę.
"Małpa” zgłębiał tajniki złodziejskiego pracując przez kilka miesięcy w fabryce okien. Poznał ich budowę i skonstruował specjalny przyrząd, którym bez pozostawienia śladów pokonywał fabryczne zabezpieczenia.
Na małpie wyczyny po elewacjach pozwalały mu warunki fizyczne: 185 cm wzrostu i tylko 75 kg wagi. Miał buty, które ułatwiały wspinaczkę. Przyłapany na kradzieży przez domowników, co się zdarzyło kilka razy, potrafił skoczyć z balkonu na drugim piętrze.
Okradał przypadkowe mieszkania. Błyskawicznie wskakiwał na balkon i w kilka sekund otwierał okno. Nie zabierał się tylko za okna z drewnianymi ramami albo z zamkiem zamontowanym w klamce.
- Kradł przedmioty, które zmieściły mu się w kieszeniach i plecaku - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Z reguły były to pieniądze, biżuteria, aparaty fotograficzne, laptopy lub odtwarzacze cyfrowe.
Pomagał mu 20-letni Piotr W., którego zadaniem było obserwowanie miejsca przestępstwa.
Włamywacz tłumaczył śledczym, że niedawno urodził mu się syn. Kradł więc, by utrzymać rodzinę. Uważał, że jest bardzo sprytny i nikt nie jest w stanie go schwytać.
Paweł M. poszedł na współpracę z policją. Tylko tak może zasłużyć na łagodniejszą karę. Przez ostatnie dwa dni wskazywał mieszkania, które okradł. Tylko na LSM przyznał się do skoku na 52 mieszkania.