Nie po to się z miasta wyprowadziłem, żeby teraz takie zapachy wąchać - mówi jeden z mieszkańców Woli Niemieckiej. W miejscowości śmierdzi. To czuć. Odór to sprawka odpadów z suszarni warzyw. Jej właściciel radzi: cierpliwości
- Przy wietrze z południa zapach niesie się nad całą wieś - narzeka jeden z mieszkańców.
- Nie mam nic przeciwko zapachowi obornika, jak przejeżdżam obok pola, ale dlaczego pod nosem mają mi śmierdzieć marchwiowe odpady - pyta inny mieszkaniec Woli Niemieckiej.
Do tego mieszkańcy mówią też o innym problemie: biegnącą przez wieś drogą mogą jeździć tylko samochody o masie całkowitej nie większej niż pięć ton. Tymczasem samochody wywożące odpady, które kilka razy dziennie tam kursują ważą najmniej po 30 ton. Na dodatek zdarzają się także kursy w nocy. Tylko wczoraj do południa samochód z odpadami przyjechał dwa razy.
Okazuje się, ze właściciel suszarni warzyw ma prawo wylewać odpady na swoje pole. Jedynie powinien wystąpić o pozwolenie do Zarządu Dróg Powiatowych na poruszanie się po drodze ciężkich aut. Tego nie zrobił.
- Dlaczego mieszkańcy poszli do gazety a nie do mnie? Obornik też śmierdzi i nikt nie protestuje. Jutro pole zostanie zaorane i problem się skończy. Poza tym ludzie przeprowadzają się z miasta na wieś i myślą, że im wyłącznie kwiatki będą pachniały i ptaszki śpiewały - tłumaczy Andrzej Jaworski, właściciel suszarni warzyw.
Pytany o pozwolenie na ruch ciężkich samochodów odpowiada: - Nie wiedziałem, że go brakuje. Samochody jeździły tylko okazjonalnie. Przecież zdarzają się takie sytuacje, np. jak ktoś wozi materiały budowlane potrzebne do budowy domu. Poza tym już nie będzie kursów na to pole.