Marek Krakowski - do niedawna pełniący obowiązki dyrektora Centrum Spotkania Kultur, stanie przed sądem. Odpowie za pomówienia. Publicznie zarzucał swojej byłej podwładnej działanie na szkodę CSK i sugerował, że brała udział w „wyprowadzaniu pieniędzy” z instytucji
Prywatny akt oskarżenia przeciwko Markowi Krakowskiemu wpłynął właśnie do Sądu Rejonowego Lublin – Zachód. Kierownik działu marketingu i współpracy z mediami zarzuciła swojemu dawnemu szefowi zniesławienie. Marek Krakowski ma odpowiedzieć za słowa, które padły podczas konferencji prasowej, w połowie maja tego roku. Szef CSK prezentował wówczas wyniki tzw. audytu, który przeprowadził w instytucji. Opowiadał o licznych, domniemanych nieprawidłowościach. Mówił o „układzie” oraz „prywatnym folwarku”.
Używał tych słów w odniesieniu do swojego poprzednika – Piotra Franaszka, jego zastępczyni oraz kierownik działu marketingu. Twierdził, że kobieta była odpowiedzialna za „różnego typu umowy […], które naszym zdaniem są bardzo niekorzystne, jeśli chodzi o wymiar finansowy dla CSK”. Dyrektor sugerował również, że jego podwładna należy do „układu, który był szkodliwy dla CSK” – czytamy w akcie oskarżenia. Marek Krakowski mówił, że chodzi o „tercet, kwartet”.
Szef CSK podkreślał również, że w dziale marketingu i współpracy z mediami „były przygotowywane różnego rodzaju umowy […], które rodzą mniejszą lub większą wątpliwość […], które są bardzo niekorzystne”. Miały zostać przygotowane z pominięciem procedur.
– Bez przetargu, bez rozeznania rynkowego – tłumaczył Krakowski.
Ze słów dyrektora wynikało, że za umowy odpowiada m.in. kierownik działu marketingu. Swoją działalnością miała doprowadzić do powstania zobowiązań, które są „absolutnie nieuzasadnione, budzą podejrzenie niegospodarnego wyprowadzania pieniędzy z CSK. Z aktu oskarżenia wynika również, że Marek Krakowski miał pomówić swoją podwładną o kontrasygnowanie niekorzystnego dla CSK aneksu do umowy z firmą Medialny24. Dotyczyła ona rozmieszczenia billboardów. Dyrektor Krakowski określił to jako „działanie na szkodę CSK”. Kierownik zwraca tymczasem uwagę, że jedynie parafowała umowę, potwierdzając przyjęcie jej do wiadomości. Nie mogła jej kontrasygnować, bo nie miała takich uprawnień.
Podczas majowej konferencji Marek Krakowski odniósł się również do porozumienia zakładowego, jakie kierowniczka (szefująca związkom zawodowym) podpisała z pracodawcą. Według Marka Krakowskiego, kierowniczka wraz z byłym dyrektorem CSK mieliby narazić instytucję na „brak płynności finansowej i organizacyjnej”. Układ zbiorowy miałby „generować olbrzymie koszty”.
Dokument mówił m.in. o przyznaniu telefonów służbowych i nagród jubileuszowych. Regulował też kwestię odpraw wypłacanych pracownikom, w przypadku likwidacji ich stanowisk pracy. Za publiczne zniesławienie grozi do roku pozbawienia wolności. Kierownik domaga również od Marka Krakowskiego 10 tys. zł nawiązki.
Były szef CSK podtrzymuje tymczasem wszystkie stwierdzenia, które padły podczas majowej konferencji.
- Uważam, że to były działania (podpisywanie umów – red.) niegospodarne, inicjowane bez sensu – ocenia Marek Krakowski. – Podtrzymuję swoje zdanie dotyczące tego, że wydatkowanie tych środków nie było korzystne dla jednostki organizacyjnej. Nie rozumiem tego zarzutu zniesławienia. Wchodzimy w sytuację absurdalną, że dyrektor nie może dokonać oceny kondycji finansowej jednostki, by ktoś nie poczuł się urażony. Moim zdaniem prywatny akt oskarżenia jest dalszym ciągiem walki politycznej, prowadzonej przez panią, która jest szefową związków zawodowych. Dziwnym trafem powstały one zaraz po wyborach, przegranych przez PO i PSL.
Marek Krakowski był sekretarzem okręgowych struktur Prawa i Sprawiedliwości. W marcu zajął fotel dyrektora Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. W połowie czerwca wyrzucono go z partii za niepłacenie składek. Z końcem lipca pożegnał się również ze stanowiskiem w CSK. Ostatniego dnia pracy zwolnił dwie osoby.