Ponad 36 tys. osób zmarłych figurowało
w bazie danych Lubelskiej Regionalnej Kasy Chorych jako ubezpieczeni pacjenci. Lekarze dostali pieniądze na ich leczenie
- Nasza baza danych powstaje na podstawie informacji ZUS i KRUS, które przesyłają nam składki zdrowotne od poszczególnych ubezpieczonych - mówi Anna Józefczuk-Majewska, rzecznik prasowy LRKCh. - A także na podstawie list pacjentów przedstawionych przez lekarzy rodzinnych, które były podstawą przydziału pieniędzy.
O bałaganie w systemie ewidencji ZUS wiadomo nie od dziś. Pod koniec ubiegłego roku nieprawidłowości w ZUS wykrył Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Marek Opaśnik, rzecznik prasowy UNUZ mówi, że przetwarzanie danych z dokumentów papierowych na elektroniczne obarczone jest 5-procentowym błędem. Dodał, że taki procent populacji to dużej wielkości miasto. Ocenił, że ZUS nie radzi sobie z aktualizowaniem danych osób zmarłych.
- O śmierci ubezpieczonego dowiadujemy się od jego rodziny, która przychodzi z aktem zgonu po zasiłek pogrzebowy - mówi Mirosława Witka, rzecznik prasowy Oddziału ZUS w Lublinie. - Wtedy wykreślamy go z ewidencji. Jeżeli rodzina nie przyjdzie, zmarły może funkcjonować jako żywy przez nieokreślony czas. Błędy mogą wynikać także stąd, że ZUS nie ma kompleksowego systemu informatycznego, w którym każdy ubezpieczony miałby indywidualne konto, z którego można byłoby się o nim wszystkiego dowiedzieć. Przygotowujemy się do wprowadzenia takich kont.
Ale także MSWiA się pomyliło. Po ministerialnej weryfikacji zgonów do LRKCh zgłaszali się podobno zdziwieni lekarze, pytając: "jak to nie żyją, kiedy przychodzą do przychodni”. I faktycznie. 1 lutego br. MSWiA przysłało do lubelskiej kasy chorych korektę: 14 mieszkańców województwa lubelskiego, których uznało za zmarłych, żyje. - Podobno ministerstwu zlały się numery PESEL z kodami zgonu - mówi Robert Lis, dyrektor Departamentu Informatycznego w LRKCh.
- To gminy się pomyliły - twierdzi A. Ernst z MSWiA. - Fakt zgonu odnotowały nie przy tych osobach, przy których powinny.
Trudno oszacować, ile wydała kasa chorych na martwe dusze. Dyr. Lis przyznaje, że straty finansowe z tego tytułu są, ale nie wiadomo jak wielkie. - Trzeba byłoby ustalić szczegóły takie, jak daty śmierci poszczególnych osób i wyliczać procent od pieniędzy przekazywanych każdego roku na leczenie pacjentów.