W tym roku rekordowa liczba mężczyzn przejdzie na wcześniejszą emeryturę. Na Lubelszczyźnie może być ich nawet… dziesięć razy tyle co w 2007 roku.
- Rekordowa liczba wcześniejszych emerytów spowodowana jest zmianą prawa - wyjaśnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ZUS w Lublinie. - Na dodatek, jest to ostatni rok obowiązywania wcześniejszych emerytur. Dlatego spodziewamy się, że do końca roku ta liczba może jeszcze znacząco wzrosnąć.
Rewolucja zaczęła się w maju tego roku. Trybunał Konstytucyjny uznał, że 60-letni mężczyźni z 35-letnim stażem pracy mają prawo do emerytury. W lubelskim oddziale ZUS kolejki chętnych ustawiały się już pierwszego dnia po wejściu w życie odpowiednich przepisów.
- Od razu postanowiłem ubiegać się o emeryturę, gdy tylko usłyszałem o takiej możliwości - tłumaczy Henryk Kamiński, 61-letni inżynier. - O pracy w Lublinie już dawno zapomniałem. Nikt nie chce zatrudniać osób w tym wieku. Na emeryturze będę bezpieczny.
ZUS szacował wówczas, że z wcześniejszych emerytur w całym kraju skorzysta ok. 85 tys. mężczyzn. Ale już dziś okazuje się, że do połowy roku zrobiło to 70 tys. panów, a uprawnionych może być nawet 170 tys. Państwo zapłaci za to 900 mln zł.
- To nie jest sytuacja korzystna ekonomicznie. Za kilka lat może się okazać, że jesteśmy krajem emerytów, których musimy utrzymywać - uważa dr Mariusz Gwozda, socjolog z UMCS. - Z drugiej strony: jeśli prawo daje taką możliwość, to dlaczego z niej nie skorzystać?
Świeżo upieczeni emeryci wcale nie zamierzają rezygnować z aktywności zawodowej. Dla pracodawców tacy emeryci są zaś bardzo atrakcyjnym kąskiem. - Doświadczeni, kompetentni, solidni. I nie trzeba płacić za nich żadnych świadczeń - wylicza Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha.
- Wcześniejsza emerytura staję się więc ucieczką w bezpieczne schronienie socjalnego minimum. Ale do tego można nieźle dorobić i to przede wszystkim w tzw. szarej strefie. To polski paradoks: emerytura jest wybiegiem, który pozwala poprawić sobie warunki życia.
Not. rp