Rozmowa z Natalią Makaruk z Lublina, brązową medalistką mistrzostw Polski w wędkarstwie rzutowym.
– Nie łowimy ryb, tylko rzucamy lekką muszką lub ciężarkiem do tarczy. Liczy się celność albo długość rzutu.
• Twój trener mówi, że trenowanie wędkarstwa rzutowego może być monotonne. To prawda?
– Trenuję raz lub dwa razy w tygodniu. Przed zawodami trzy razy, lub codziennie ale tak, żeby nie zmęczyć ręki. Ćwiczenia nie są monotonne, jeśli trenuje się z kimś. Poza tym, dzięki nim jeździ się na zawody, a tam można poznać wielu ciekawych ludzi.
• Co najbardziej lubisz w tym sporcie?
– Można się odstresować i spróbować czegoś oryginalnego. Wszyscy, którzy trenują jakiś sport, zazwyczaj wybierają piłkę nożną, siatkówkę albo piłkę ręczną. A jeśli już łowią, to traktują to tylko jako hobby. Np. w takiej siatkówce, trzeba polegać na innych zawodnikach, a jeśli coś się nie uda, można też złożyć winę na innych. A w wędkarstwie rzutowym za niepowodzenia można obwiniać tylko siebie i samemu do czegoś dojść.
• Czy łowisz ryby?
– Tak, łowię tam, gdzie jeżdżę. Najczęściej nad Zalewem Zemborzyckim albo w Stężycy, kiedy jadę do babci. Łowi też mama, moi bracia i trochę tata. Właściwie wędkarstwo w rodzinie zaczęło się od mojej mamy, kiedy to ona zapisała się do koła.