Firma, która zamiast porządkować należący do miasta teren w Świdniku urządziła tam tor motocrossowy... dostała zapłatę.
Sprawa zaczęła się latem ubiegłego roku, gdy władze Lublina postanowiły uporządkować tereny obok przyszłego lotniska w Świdniku. Zlecenie na te roboty dostała firma Tomtech, należąca do jednego z zawodników Klubu Motorowego Cross. Klubem dowodzą dwaj miejscy radni: Dariusz Piątek (PO) i Piotr Więckowski (PiS).
Tomtech miał zebrać śmieci i obsiać ziemię trawą. Ale poszedł nieco dalej.
- Dodatkowo zostały wykonane nasypy ziemne mogące służyć jako najazdy dla toru motocrossowego - stwierdza Małgorzata Tatara z Urzędu Wojewódzkiego, który jesienią badał tę sprawę.
Ratusz nie chciał zapłacić Tomtechowi za niewłaściwie wykonane prace. Ale skapitulował. - Wystąpili do nas prawnicy tej firmy i po negocjacjach ustalono, że firma dostanie część pieniędzy - informuje Tomasz Radzikowski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej, na którego zlecenie prowadzono roboty.
- Po ugodzie zapłaciliśmy firmie 54,5 tys. złotych - informuje Marek Pukaluk z Urzędu Miasta. - Umowa opiewała na kwotę 59,9 tys. zł.
Miasto czekają kolejne wydatki. - Poleciliśmy zaoranie terenu - tłumaczy Tatara. Chodzi o to, żeby na torze nie osiedliły się mieszkające w pobliżu i znajdujące się pod ochroną susły perełkowane, dla których wcześniej ten teren był niedostępny, a teraz stanowi dla nich idealne siedlisko. Ratusz nie ma wyjścia. - Te prace wykonamy na wiosnę - zapowiada Andrzej Wojewódzki, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta.
Sprawę samowolki bada też świdnicka prokuratura. Co ustaliła? Tor miał homologację Polskiego Związku Motorowego. Ale PZMot nie wnikał w to, czy tor powstał zgodnie z przepisami. Interesowało go tylko, czy spełnia wymogi bezpieczeństwa. Zawody, które się tam odbyły, nie zostały zgłoszone Urzędowi Miasta.
- Jednak te wszystkie rzeczy kwalifikowałyby się tylko jako wykroczenia - mówi prowadzący sprawę prokurator ze Świdnika. Mało prawdopodobne, by śledczy doszukali się tu jakiegoś przestępstwa. Prokuratorskie postępowanie dotyczy uszczerbku na chronionym obszarze. Ale już z opinii wojewody wynika, że susły nie ucierpiały, a nawet skorzystały, a na dodatek śledczy nie znaleźli żadnego dokumentu, który precyzyjnie określałby granice terenu objętego programem Natura 2000.
Na wszelki wypadek prokuratura spyta biegłego, czy przyroda nie ucierpiała na budowie toru.