Zwykły śmiertelnik nie ma szans na miejsce w nocnych autobusach przewożących pracowników MPK. Bo spółka uznała, że na wożenie dodatkowych pasażerów nie ma pieniędzy. Choć autobusy i tak jeżdżą.
- Żeby zabierać ludzi z przystanków, autobusy muszą mieć stałą trasę. I ustalone godziny odjazdu. Tak nie jest. Bo trasa i czas wyjazdu zależą tylko od potrzeb pracowników, których trzeba rozwieźć do domów i przywieźć do pracy - odpowiada Grzegorz Jasiński, prezes MPK. Pytany o to, czy nie można wyznaczyć stałych tras i rozkładów odpowiada pytaniem: - Czy przy braku pieniędzy na komunikację dzienną mamy utrzymywać nocne autobusy? Przecież były. I jak się to skończyło?
Skończyło się tak, że autobusów nie ma. Jeździły tylko w weekendy. Prawie puste. Dwie z trzech tras omijały miasteczko akademickie, gdzie pasażerów jest nocą najwięcej.
- O autobusach pracowniczych będę rozmawiać z MPK - zapewniał nas w maju Wiesław Perdeus, zastępca prezydenta Lublina.
W lipcu odszedł z Ratusza, a jego miejsce zajął Ryszard Pasikowski. - Do połowy października prezes MPK ma przedstawić mi plan zwiększenia przychodów firmy. Po podwyżkach cen paliw to konieczne. Być może uzna, że nocne kursy mogą dać dodatkowe przychody. Na razie czekam na dokument - mówi Pasikowski.
- Jak będą wybory na prezydenta miasta, to będą i nocne autobusy - naśmiewa się Marta Szewczyk z Lublina. Choć do śmiechu jej nie jest. Pracuje w barze w śródmieściu. Wychodzi zwykle po północy. Pieszo wraca 40 minut. - Panom z MPK mogę tylko pomachać do okna autobusu. Coś mnie trafia. Tym bardziej że oni jadą za darmo. A ja bym chętnie zapłaciła, byle być szybko w domu. Ale co to kogo obchodzi - złości się barmanka. •