ROZMOWA z 7-letnim Pawłem Sochackim z Janowca nad Wisłą
– Latem mama zabrała mnie na zdjęcia próbne do Galerii Zielonej w Puławach. Niedługo potem zadzwoniły panie z agencji reklamowej i powiedziały, że się spodobałem. Zagrałem w reklamie firmy spożywczej. Ciągle dostawałem zaproszenia na castingi. Po którymś z nich wzięli mnie do "M jak miłość”.
• Kogo zagrałeś?
– Kacpra, czyli chłopca, którego rodzice wyjechali do Irlandii, a on zostaje pod opieką krewnego. Nie podoba mu się u niego i ucieka do Hanki. On zresztą ciągle ucieka. Zawsze mu się coś nie podoba.
• Co jest najtrudniejsze na planie?
– Nie można patrzeć w kamerę ani na boki. Tylko w oczy drugiego aktora.
• Niedługo kończysz przygodę z serialem. Chciałbyś grać w nim dłużej?
– Jasne. Podoba mi się na planie. Mam tam przyjaciół, którzy wiele mi pomogli.
• Wiec może w przyszłości zostaniesz zawodowym aktorem?
– Raczej nie. Wolałbym pracować w straży dla zwierząt. Być weterynarzem lub piosenkarzem.
• Ale przecież weterynarz zarabia dużo mniej niż aktor.
– Ale może pomóc zwierzętom.
• Jak zareagowali twoi koledzy z klasy, na to że występujesz w telewizji?
– Różnie. Byli trochę zazdrośni i podekscytowani. Podchodzi do mnie dużo osób z innych klas i wypytują. Proszą, żebym im załatwił autografy. Na "Naszej klasie” dostaję mnóstwo zaproszeń od fanów "M jak miłość” z całej Polski. Tylko wczoraj sześć albo siedem. A jakaś dziewczyna pytała mnie czy to moje prawdziwe konto czy fikcyjne.