Wiesław P. konał przez parę dni. Jego małżonkę sąd skazał za zabójstwo, ale sprawa wraca na wokandę
To skutek apelacji wniesionej przez prokuraturę. Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w marcu, w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Ewie P. groziło od 8 do 20 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie. Sędzia Anna Burek uznała, że oskarżona zabiła męża, ale zbrodni nie planowała. Działała w tzw. zamiarze ewentualnym. Kobietę skazano na 11 lat więzienia. Prokurator wnioskował o więcej –15 lat.
Ze względu na makabryczne okoliczności zbrodni proces Ewy P. toczył się za zamkniętymi drzwiami. Kobieta przyznała się do zamordowania męża. Szczegóły jej wyjaśnień pozostały jednak niejawne. Do zakończenia sprawy wystarczyła jedna rozprawa.
Właśnie to przesądziło o sukcesie apelacji, jaką w tej sprawie złożyli śledczy. Sąd odwoławczy uznał, że w pierwszym procesie nie należało opierać się jedynie na wyjaśnieniach oskarżonej.
– Prokurator wskazał, że brak było podstaw do ograniczenia przewodu sądowego. Sąd apelacyjny przychylił się do tego stanowiska – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – W apelacji podniesiono też szereg innych zarzutów.
Ten dotyczący ograniczenia postępowania okazał się jednak kluczowy. Sąd nie badał więc pozostałych. Sprawa Ewy P. została skierowana do ponownego rozpoznania.
57-latka odpowie za zbrodnię, do której doszło pod koniec lipca 2014 r. w Piotrowicach. Kobieta mieszkała tam razem z mężem Wiesławem. Wcześniej oboje przez wiele lat pracowali w Stanach Zjednoczonych. Do kraju wrócili w 2009 r. Utrzymywali się z oszczędności, po pewnym czasie wpadli w alkoholizm. Dochodziło do awantur, ale obywało się bez policyjnych interwencji.
Feralnego dnia Ewa P. zadzwoniła po pogotowie. Powiedziała, że jej mąż leży na podłodze zakrwawiony. Przybyli na miejsce ratownicy zobaczyli mężczyznę w kałuży krwi. Wszystko wskazywało na to, że doszło do zabójstwa. Ewa P. trafiła do celi. Późniejsze śledztwo dowiodło, że kobieta wyjątkowo brutalnie znęcała się nad mężem. Związała mu ręce taśmą samoprzylepną i okładała kijem po całym ciele. Później co najmniej trzy razy wepchnęła w odbyt mężczyzny kij od szczotki zakończony śrubą oraz butelkę po winie. Ewa P. wciskała kij bardzo głęboko. Rozerwała organy wewnętrzne małżonka. Mężczyzna powoli wykrwawiał się, konając w męczarniach.
Podczas późniejszego śledztwa Ewa P. wyjaśniła śledczym, że mąż był dla niej „niedobry”. Biła więc go, a kiedy nieco wytrzeźwiała, postanowiła zadzwonić po pogotowie.