Trzy i pół roku więzienia. Taki wyrok usłyszał Jakub Z., który przez kilka lat napadał na mieszkanki Lublina. Obmacywał je i próbował gwałcić.
Podczas późniejszego okazania kobieta wskazała Jakuba Z. jako napastnika. Zeznała, że rok wcześniej zaatakował ją ten sam mężczyzna. W podobny sposób złapał za piersi i krocze - "chciał się poprzytulać”. Napastnikowi zabrakło jednak śmiałości, bo kiedy Weronika M. go odepchnęła, ten przeprosił i odszedł.
Jakub Z. atakował w nocy, przede wszystkim w dzielnicy Czuby. W lipcu 2013 r. napadł na Patrycję B. Kobieta wracała z klubu nocnym autobusem. Szła ul. Perłową, kiedy od tyłu zaatakował ją mężczyzna w kapturze. Zatkał usta, nos i kazał milczeć. Zaciągnął dziewczynę w krzaki i zmusił do seksu oralnego. Patrycja opowiedziała o wszystkim matce i policjantom.
Kryminalni bez skutku szukali sprawcy. Niespełna rok później Jakub Z. ponownie zaatakował. Dominika B. wracała autobusem z klubu w centrum miasta. Wysiadła przy ul. Zwycięskiej, a za nią obcy mężczyzna. Po chwili złapał dziewczynę, wciągnął w krzaki i przewrócił. Bił, kiedy próbowała się wyrwać. Dominika B. cały czas krzyczała, co spłoszyło napastnika.
Wpadł niespełna miesiąc później. Śledczy udowodnili mu, że napadł przynajmniej na cztery kobiety. Początkowo mężczyzna nie przyznawał się do winy. Później zmienił zdanie i oświadczył, że chce się leczyć.
Biegli psychiatrzy badający Jakuba Z. orzekli, że mężczyzna nie jest chory psychicznie. Jego zachowania wynikają wyłącznie z popędu.
31-letni technik-elektronik chciał dobrowolnie poddać się karze. W środę Sąd Rejonowy Lublin-Zachód skazał go na trzy i pół roku więzienia. Mężczyzna ma równie pięcioletni zakaz kontaktowania się ze swoimi ofiarami. Nie może też zbliżać się do pokrzywdzonych na mniej niż 100 metrów. Po wyjściu z zakładu karnego będzie musiał co tydzień meldować się na komisariacie.