Wniosek Internusa (jego współwłaścicielką jest żona członka Zarządu Województwa Marka Flasińskiego - red.) nie był oceniony łagodniej, a być może nawet ostrzej, bo pracownicy wiedzieli, kto jest właścicielem firmy.
Centrum Medyczne "Internus” ma dostać 1,3 mln zł z Regionalnego Programu Operacyjnego. Tymczasem Flasiński (PO) nadzoruje urzędników oceniających wniosek i kontrolujących rozdział funduszy. Po wybuchu skandalu Flasiński przyznał, że niefortunna sytuacja powstała z jego winy i spisał rozdzielność majątkową z żoną.
Po pieniądze unijne sięgają inne firmy, które są lub były związane z rządzącą województwem PO. 1,25 mln zł na rozwój zakładu poligraficznego dostanie z RPO lubelska drukarnia Petit Skład-Druk-Oprawa. Współwłaścicielem firmy było do niedawna Towarzystwo Inwestycyjne Janusza Palikota. Petit drukowało materiały dla PO.
Poseł zrezygnował z udziałów w spółce przed tym, jak przedsiębiorstwo zaczęło się starać o unijną dotację. - Nie mam żadnych udziałów i akcji w jakiejkolwiek firmie od sześciu miesięcy. Pozostała mi tylko księgarnia przy ul. Wiejskiej i wydawnictwo "słowo/obraz terytoria”, a one nie starają się o środki europejskie - mówi Janusz Palikot.
Inne podejście ma Mateusz Orzechowski, radny wojewódzki PO i właściciel Wspólnoty, wydającej lokalne tygodniki. On dostanie 208 tys. zł z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki na szkolenia pracowników. - Jeśli burmistrz ma firmę, która wygrywa miejskie przetargi, to byłby to skandal. W moim przypadku nie miałem żadnego wypływu na urzędników oceniających wniosek - stwierdza Orzechowski. - Przedsiębiorcy są potrzebni w polityce. Potrafią zarządzać i są odporni na ekonomiczne naciski.