Od nowa ruszyło postępowanie związane z pozwoleniem na działalność elektrowni wodnej na Bystrzycy. Przeciwni inwestycji są mieszkańcy okolicznych domów przy ul. Wapiennej i Dzierżawnej. Ich zdaniem piętrzenie rzeki potęguje problem związany z regularnym zalewaniem ich posesji.
Pozwolenie wodnoprawne pozwalające na realizację przedsięwzięcia w okolicach jazu na Bystrzycy lubelska spółka Hydrowatt po długich staraniach otrzymała w Urzędzie Miasta w 2014 roku. Formalnie inwestycja jeszcze nie wystartowała, ale od kilku lat wykonywane są już w tym miejscu próby związane z piętrzeniem wody.
Wtedy mieszkańcy zaczęli zgłaszać pierwsze problemy, a Zarząd Zlewni w Zamościu stwierdził, że dreny mające zabezpieczać przed zalewaniem okolicznych budynków zostały wykonane przez inwestora nieprawidłowo i cofnął pozwolenie. Później tę decyzję utrzymał w drugiej instancji Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Lublinie.
Spółka zaskarżyła ją do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który przyznał jej rację i nakazał przeprowadzić postępowanie od nowa. WSA dopatrzył się kilku niedociągnięć, m.in. niewykonania dodatkowych badań. Tu warto podkreślić, że RZGW zarządza lubelskim odcinkiem Bystrzycy od 2018 roku. Wcześniej, przed nowelizacją ustawy Prawo Wodne, leżało to w kompetencjach miasta.
Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa administracyjna w tej sprawie. Wysłuchano podczas niej przedstawiciela inwestora oraz ekspertów, którzy przygotowali opinię w tym zakresie. Stwierdzili w niej, że piętrzenie Bystrzycy w tym miejscu nie oddziałuje negatywnie na okolicę, ale utrudnia wodom opadowym odpływ do rzeki. A to może prowadzić do nadmiernego gromadzenia się wody przed wałem.
- Podczas rozprawy zarówno przedsiębiorca, jak i autorzy ekspertyzy wypowiedzieli się na ten temat. Inwestor ma też odnieść się do pewnych kwestii pisemnie. Po analizie tych wyjaśnień podejmiemy decyzję o cofnięciu lub utrzymaniu w mocy pozwolenia. Myślę, że sprawa powinna zostać zakończona maksymalnie w ciągu dwóch miesięcy – mówi Grzegorz Lipczuk, zastępca dyrektora RZGW w Lublinie.
Reprezentujący firmę Hydrowatt Dariusz Przebirowski wczoraj nie chciał rozmawiać na temat przedsięwzięcia i trwającego postępowania.
- Taka decyzja nigdy nie powinna była zostać wydana – twierdzi z kolei przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Za Cukrownią Lidia Kasprzak-Chachaj, która przysłuchiwała się wczorajszej rozprawie (dziennikarze nie zostali na nią wpuszczeni – red.). – Od kilku lat mieszkańcy zgłaszają związane z tym obawy i problemy. To trudny teren, który już wcześniej przy większych regularnie był zalewany. Ale po uruchomieniu elektrowni przy piętrzeniu rzeki wody opadowe nie mają dokąd spływać i jest gorzej, niż było. Jeśli ktoś chce realizować takie przedsięwzięcia, to niech robi to w miejscu, gdzie nie będzie się to działo ze szkodą dla ludzi – dodaje radna dzielnicy.