Mieszkanka Lublina naciągnęła ponad 50 osób. Brali dla niej pożyczki w firmie Provident. I to oni na razie stają przed sądem za oszustwa. Tymczasem Maria J. jest wciąż na wolności, a dochodzenie przeciw niej utknęło w miejscu.
Kobiety znały się od kilku lat. Ich dzieci chodziły do tego samego przedszkola. Maria J. zaczęła wmawiać koleżance, że pilnie potrzebuje pieniędzy na wykupienie mieszkania. Namawiała do wzięcia pożyczki w Providencie. Kobieta obiecywała, że odda pieniądze na spłatę długu.
Najpierw małżonkowie K. wzięli dwie pożyczki po 1,2 tys. zł. Maria J. oddała im te pieniądze. Ale potem wyprosiła kolejną pożyczkę. Tym razem małżonkowie zadłużyli się dla niej na ponad 6 tys. zł. Tych pieniędzy już nie zobaczyli.
Takich jak oni jest ponad 50. Jedni za pożyczanie dostawali od niej drobne kwoty w charakterze swoistej prowizji. Inni ulegali sile przekonywania Marii J. Na przykład Beata O. pożyczyła dla niej 900 zł. Również w Providencie. – Mówiła, że to dla syna, który miał wypadek i trzeba naprawić samochód – opowiada Beata O. – Nawet tych pieniędzy w rękach nie miałam. Podpisałam umowę, a przedstawicielka Providenta od razu dała pieniądze tej oszustce.
Z ustaleń policji wynika, że w oszustwie pomagała Kinga Z., była już przedstawicielka Providenta. Kobiety dzieliły się pieniędzmi z pożyczek. – Obie przyszły do mnie do domu – opowiada kolejna ofiara procederu Małgorzata B. – Maria płakała. Mówiła, że jej syn miał wypadek. Z mężem wzięłam dla niej dwie pożyczki. Teraz ze swojego musimy płacić ponad dwa tysiące złotych.
Na razie, przed sądem stają ci, którzy brali na siebie pożyczki i teraz muszą je spłacać. Dostają wyroki za oszustwa, bo wprowadzili w błąd firmę Provident. A dochodzenie wobec Marii B. zostało... zawieszone. – Czekamy na opinię grafologa, który ustali, kto podpisywał się pod umowami o pożyczkę – mówi Laskowski.
Kobieta działała już od 2001 roku. – Namawiała znajomych, żeby brali na siebie pożyczki – mówi Witold Laskowski z lubelskiej policji. Policja w sprawie Marii J. prowadzi dochodzenie już od ponad dwóch lat. Maria J. już pod koniec 2003 miała postawiony zarzut oszustwa. Po przesłuchaniu wyszła na wolność.
Osoby, które podpisały się pod umową z Providentem, muszą spłacić pożyczki. – Podpisały się pod bardzo czytelnymi dokumentami – zaznacza Anna Wenstaw, z biura prasowego Provident Polska SA.
Provident przyznaje jednak, że praktyki jego przedstawicieli były niedopuszczalne. – Nasi pracownicy nie mogą wypłacić pieniędzy komuś innemu niż pożyczkobiorca – mówi Anna Wenstaw. – Te osoby już u nas nie pracują. Sami zawiadomiliśmy prokuraturę o nieprawidłowościach.