List od Czytelniczki:
Witam,
Chciałabym odnieść się do opublikowanego przez Państwa artykułu nt. egzaminów na UMCSie.
Ukończyłam studia na Wydziale Prawa i Administracji w 2011 roku. Przez 5 lat nauki, a także jeszcze przez rozpoczęciem studiów, miałam okazję wysłuchać kilkanaście legend nt. poszczególnych egzaminatorów.
Głaskanie konia
Straszono nas, że jeden z egzaminatorów pyta się ładnych dziewczyn czy chcą pogłaskać jego konia, uzyskawszy odpowiedź twierdzącą odsyła je do okna, gdzie na parapecie stał konik-maskotka. Dziewczyny, które nie wyrażały chęci głaskania oczywiście miały nie zdać. Człowiek, o którym mowa został moim promotorem i był wspaniałym nauczycielem i wielkim pasjonatem (wręcz fanatykiem) dziedziny, której uczył. Owszem, nie łatwo było u niego zdać, bo był człowiekiem wymagającym, ale z pewnością nie był wulgarny i chamski.
Druga legenda dotyczyła dr uczącego "prawa administracyjnego", nie lubiącego blond włosów i na wstępie oblewającego jasnowłose dziewoje. Wyobraźcie sobie Państwo, że moje koleżanki z roku w strachu przed oblaniem autentycznie malowały sobie włosy, żeby zdać! Ja nie pomalowałam...i zdałam. Okazało się, że co się liczy? A no niestety wyłącznie wiedza.
W toku nauki większość z legend okazywała się być wyssana z palca.
b>Liczy się wiedza
Nie oszukujmy się jednak, na studiach liczy się przede wszystkim wiedza! Wiedza, która dotyczy nie tylko samego zagadnienia, ale także autorów wielu książek, z których się korzysta.
Studentka żaląca się na to, że egzaminator pyta o autora książki jest po prostu żenująca. Proszę Państwa (piszę tu przede wszystkim do studentów) studia to nie szkoła podstawa, gdzie wszyscy nas klepali po główkach. Osoba idąca na studia jest osobą dorosłą i powinna zdawać sobie sprawę, że z wieloma przeciwnościami będzie musiała się zmierzyć. Na WPiA taką przeciwnością jest Dr W.Dz. ze swoją "Teorią i Filozofią Prawa".
W przeciwieństwie do koleżanki "M" miałam możliwość sprawdzenia na własnej skórze jaki podczas egzaminu jest Dr W. Dz. Wierzcie mi Państwo, że legendy o nim były niczym w porównaniu z rzeczywistością :) Nie jest to człowiek łatwy w odbiorze, na każdym kroku uświadamia studentom, że są niczym - "puchem marnym". Jednakże, jeśli chodzi o moją grupę, nie był nigdy niekulturalny, nie rzucał obraźliwych słów, po prostu patrzył na nas jak na głupszych (co z resztą przy tym przedmiocie było prawdą).
Trzeba się zastanowić
Nie jest to człowiek, którego po latach wspominam źle, wręcz przeciwnie egzamin pisemny (zaznaczę, że poprawkowy) był wręcz dość zabawny. Według mnie "Teoria i Filozofia Prawa" jest jednym z trudniejszych przedmiotów w toku nauczania. Dla wielu z mojej grupy przedmiot ten był pożegnaniem ze studiami. Wiedza uzyskana z "Teorii" w pracy zawodowej bardzo niewielu osobom się przyda.
Czy zasadnym jest, aby uczyć się przedmiotu, który w przyszłości 90% studentów się nie przyda? Oczywiście, że tak! Każda informacja wzbogaca, każda przeczytana książka uczy. Jednakże władze WPiA powinny się zastanowić jedynie, na którym roku przedmiot ten powinien być nauczany.
Pozdrawiam
Ewa