Przez to, że nie wszyscy płacą za wywóz śmieci, zebrane w Lublinie opłaty nie pokrywają kosztów wywozu – stwierdza Najwyższa Izba Kontroli. Mimo kilku zastrzeżeń NIK pozytywnie ocenia działania Ratusza.
Lublin chwalony jest przez NIK jako jedno z miast, które dobrze radzą sobie z recyklingiem. Chodzi o przygotowanie do ponownego użycia papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła. Miasto wypadło lepiej niż wymagały przepisy. Gdy w 2015 r. należało osiągnąć przynajmniej 16-procentowy wskaźnik odzysku, u nas wyniósł on 46,4 proc. Jeszcze lepiej było w roku 2016, gdy udało się osiągnąć 53,7 proc., przy wymaganych 18 proc.
Ale nie ze wszystkim jest tak dobrze. W raporcie NIK zaliczono Lublin do gmin, które mają problem z ustaleniem liczby osób zobowiązanych do płacenia za wywóz śmieci, chociaż to dość powszechne zjawisko. – Tę nieprawidłowość NIK wykryła w połowie kontrolowanych samorządów – stwierdza Krzysztof Kwiatkowski, prezes izby.
Lubelski samorząd wskazano również jako jeden z tych, które mają problem z egzekwowaniem zaległych opłat.
NIK zauważa ponadto, że ściągnięte od mieszkańców opłaty nie w pełni pokrywają koszty działania systemu zagospodarowania odpadów. W przypadku Lublina niedobór ten wyniósł w roku 2016 r. niemal 3,2 mln zł, zaś tylko w pierwszym półroczu zeszłego roku zbliżył się do 2,8 mln zł. – Był on rezultatem wzrastającego od 2016 r. stanu zaległości – czytamy w sprawozdaniu NIK.
Ratusz zapewnia, że robi co może. – Wydział Ochrony Środowiska na bieżąco prowadzi kontrolę terminowości wpłat – podkreśla Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta. Dłużnikom wysyłane są upomnienia. W zeszłym roku już ponad 14 tys. – Aktualnie zaległości kształtują się na poziomie 7,4 proc. dochodu z opłat.