W niezwykłą podróż w czasie zaprosiło wczoraj swoich gości Muzeum Wsi Lubelskiej. Były obrzędy, opowieści, zioła, wianki, woda, ogień, śpiew i kwiat paproci, a wszystko to za sprawą Nocy Św. Jana potocznie zwanej Nocą Świętojańską.
- Moja babcia mówiła, że dawniej wianek puszczony na wodę, miał przynieść szczęście młodej pannie. Jak został wyłowiony przez mężczyznę, to było pewne, że niedługo owa niewiasta, pozna swojego przyszłego męża - opowiadała pani Barbara.
Podobno gorzej było, gdy wianek utonął lub zaplątał się w zarośla. To odbierano to za złą wróżbę: właścicielce groziło staropanieństwo i kłopoty miłosne.
Dawniej Noc Świętojańska była obchodzona w nocy z 23 na 24 czerwca w wigilię świętego Jana Chrzciciela. Była próbą zamienienia na chrześcijańskie obrzędów pogańskich związanych z letnim przesileniem słońca. Do głównych ceremoniałów należało: palenie ognia, skoki przez ognisko, palenie kukły, tańce dziewcząt wokół rozpalonego w nocy ogniska, obrzęd zarzucania wianków przez głowę na drzewa oraz puszczanie wianków po wodzie.