Norwegowie chcą zrezygnować z budowy na Wieniawie. Na przeszkodzie nie stoją protesty środowisk żydowskich ale brak pieniędzy. Firma może w każdej chwili wycofać się z Lublina, bo umowa z miastem nie przewiduje żadnych sankcji.
Przedstawiciele NGI winili za opóźnienia warszawską gminę żydowską. Gmina protestowała, bo na terenie Wieniawy znajdował się żydowski cmentarz. Teraz Norwegowie przyznają, że na przeszkodzie stoi rachunek ekonomiczny.
- Inwestor ma poważne wątpliwości, czy jest sens realizować projekt - mówi mec. Mariusz Szarecki, pełnomocnik NGI. - Chodzi o kwestie finansowe. To zupełnie niezależne od wszelkich protestów. Jeśli zapadnie decyzja o wycofaniu się z Wieniawy, będziemy szukać sposobu na bezkolizyjne porozumienie się z władzami miasta.
Szarecki jest już w Oslo, gdzie rozmawia z przedstawicielami Norweskiej Grupy Kapitałowej. Możliwe, że pod koniec tygodnia zapadną ostateczne decyzje. Rezygnacja Norwegów oznaczałaby nie tylko koniec marzeń o nowym stadionie. To również koniec dalszego finansowania Klubu Sportowego "Lublinianka”.
- Do tej pory zainwestowaliśmy w klub ok. 5 mln zł. - dodaje Szarecki. - Częściowo była to spłata dawnych zobowiązań. Myślę, że możliwe byłoby dalsze wspieranie piłki młodzieżowej. Potrzebna jest jednak pomoc miasta, np. odstąpienie od opłat czy pomoc w negocjacji niższych stawek za media.
Skandynawowie nie muszą jednak z nikim negocjować. Jeśli uznają, że w dobie kryzysu inwestycja w Lublinie im się nie opłaca, zrezygnują z dzierżawy. Nie poniosą za to żadnych konsekwencji.
Umowa z Ratuszem nie nakłada sankcji finansowych.
- Nie mówi o żadnych roszczeniach władz miasta wobec inwestora - wyjaśnia Monika Różycka z Wydziału Gospodarowania Mieniem Urzędu Miasta.
Dokument daje magistratowi jedynie możliwość wypowiedzenia dzierżawy, jeśli NGI w ciągu dwóch lat nie uzyska pozwolenia na budowę. A dwa lata minęły w... czerwcu 2004 roku.
Inwestor nie wystąpił o pozwolenie, bo dzielnica nie ma planu zagospodarowania przestrzennego. Ratusz może plan opracować, jeśli NGI przedstawi projekt rozwiązania komunikacyjnego w rejonie ul. Leszczyńskiego.
Norwegowie nie mają projektu, miasto nie robi planu, a Wieniawa czeka już siódmy rok.
- Interesy Skarbu Państwa są dobrze zabezpieczone - zapewnia Andrzej Wojewódzki, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem Urzędu Miasta.
- Z ubiegłorocznych deklaracji inwestora wynikało, że nie zamierza się wycofać.
Innych informacji nie mamy. Nie wiem, co będzie, jeśli zrezygnują, ale z pewnością nie będziemy mogli pomóc w wynegocjowaniu niższych opłat za utrzymanie klubu.
Tymczasem Norwegowie rozglądają się za inwestorem, który może ich zastąpić.
- Trwają rozmowy z kilkoma podmiotami - mówi Szarecki. - Chodzi o przejęcie pewnych zobowiązań wobec miasta i klubu. Na razie jednak, nie mogę zdradzić żadnych konkretów.