Magdalena Filipek-Sobczak została szefową lubelskiego oddziału Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Dla radnej sejmiku województwa to druga zmiana pracy w tym roku. W tle są przymiarki do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.
KRUS to instytucja powołania do koordynowania działań związanych z obsługą rolników w zakresie systemu ubezpieczeń społecznych. W województwie lubelskim ma 22 placówki terenowe i według danych z ubiegłego roku ubezpiecza prawie 145 tys. osób, a 133 tysiącom wypłaca renty i emerytury. W obu przypadkach to najwięcej w kraju zaraz po Mazowszu.
Ponieważ dotychczasowy szef regionalnego oddziału instytucji Kazimierz Gorczyca szykuje się do emerytury i wykorzystuje zaległy urlop, na dyrektorskim stanowisku zrobił się wakat. Z początkiem grudnia wolne miejsce zajęła Magdalena Filipek-Sobczak. To radna sejmiku województwa, która mandat objęła pod koniec marca, po śmierci radnego Zdzisława Podkańskiego.
Musiała wtedy zrezygnować z posady dyrektorki Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości, bo działalności w samorządzie wojewódzkim nie mogła łączyć z kierowniczym etatem w marszałkowskiej jednostce. Bez pracy jednak długo nie była. Po wzięciu bezpłatnego urlopu w LAWP już pierwszego kwietnia została wicedyrektorką departamentu inwestycji w państwowej spółce PGE Dystrybucja. Jak się okazuje, przepracowała tam zaledwie osiem miesięcy.
Chcieliśmy zapytać radną o powody zmiany pracy, ale od kilku dni nie odbiera od nas telefonu. Pytania w tej sprawie wysłaliśmy do rzecznika prasowego centrali KRUS. Od wtorku czekamy na odpowiedź.
Ale jak słyszymy w nieoficjalnych rozmowach, ta roszada do efekt przemyślanej decyzji na szczeblu partyjnym.
– Chodzi o przyszłoroczne wybory do Sejmu. Magda w PGE Dystrybucji była nieco „schowana”. Na nowym stanowisku będzie miała okazję częściej pokazywać się publicznie. Latem objedzie wszystkie dożynki, co w zamyśle ma pomóc jej zwiększyć rozpoznawalność, bo w partii wiąże się z nią spore nadzieje – mówi nam jeden z lokalnych polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Nasi rozmówcy przypominają też o parytecie. Zgodnie z przepisami kobiety muszą stanowić co najmniej 35 proc. liczby wszystkich kandydatów na danej liście wyborczej. I z tym PiS ma kłopot, bo w wyborach w 2019 roku na 30-osobowej liście w okręgu lubelskim pań było jedenaście, czyli absolutne minimum. Do Sejmu zdobywając prawie 14,5 głosów dostała się jedynie Gabriela Masłowska, która – co istotne – posłanką już nie jest.
W październiku złożyła mandat po tym, jak została powołana do Rady Polityki Pieniężnej. Kolejne przedstawicielki płci pięknej, Teresa Bogacka i Ewa Zybała, przed trzema laty uzyskały po prawie 6 tys. głosów, ale w kwestii ich kandydowania za rok można postawić znaki zapytania.
Bogacka jest szefową lubelskich struktur Porozumienia i po rozpadzie politycznego małżeństwa formacji Jarosława Gowina z partią rządzącą, na chwilę obecną trudno sobie wyobrazić jej start z listy PiS.
Z kolei Zybała w wyniku wewnętrznego konfliktu z partyjnymi kolegami niedawno została pozbawiona funkcji starosty lubartowskiego. W tej sytuacji Magdalena Filipek-Sobczak będzie miała szanse na wysokie miejsce wśród osób ubiegających się o poselski mandat.