Podstawówka przy Plażowej szykuje się do tymczasowego żywienia uczniów, bo przebudowa jej kuchni nie skończy się przed wrześniem. Obiady mają być dowożone jako catering, a dyrektor szkoły radzi rodzicom, by sami zatroszczyli się o żywienie dzieci.
Szkoła od lat czekała na remont kuchni. Żądał go również sanepid, który miał dość czekania i postawił sprawę na ostrzu noża: od września część żywieniowa nie może działać, jeśli nie zostanie przebudowana.
Przetarg na prace budowlane został rozstrzygnięty przez Urząd Miasta na tyle późno, że nie było już szans na zakończenie robót przed 1 września.
– To jest ogromy zakres prac – mówi nam Mariusz Lisek, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7. – Cała kondygnacja jest bez ścian.
Ratusz zapewniał, że po wakacjach nie będzie problemu z żywieniem uczniów „siódemki”, mimo trwającej przebudowy. Wyżywienie dzieci będzie zapewnione poprzez catering – zapowiadał Urząd Miasta. – W czasie remontu kuchni i stołówki posiłki będą wydawane w przystosowanej do tego celu świetlicy.
Ale kilka dni temu rodzice uczniów dostali od dyrektora mail, który ich zaniepokoił. – REALNIE żywienie może się rozpocząć od listopada 2022, nie ma gwarancji kateringu, być MOŻE tylko dla oddziału „0” lub jeszcze klas pierwszych, ale to nie jest pewne, bo naczynia trzeba też gdzie umyć, a zmywalni może nie być" – czytamy w mailu (pisownia oryginalna). Jego nadawca pisze, że obiady dowożone do szkoły będą „zaparowane” i gorsze od stołówkowych. – Piszę do Państwa, by na okres września i października 2022 mieli Państwo wiedzę i mogli zaplanować odpowiednio żywienie dzieci poza szkołą.
– To dziwny mail. Wygląda jak zniechęcanie rodziców do korzystania z żywienia dzieci w szkole. Oraz zapowiedź tego, że dzieci nie powinny się nastawiać, że by przed listopadem mogły jeść obiady w szkole – mówi jeden z rodziców posyłających dziecko do podstawówki przy Plażowej. – Nie wiem, jak szkoła chce wypełnić ustawowy obowiązek zapewnienia minimum jednego ciepłego posiłku. Czy to nie jest próba znalezienia ścieżki do obejścia prawa?
– Może pan uspokoić rodziców, bo szkoła robi wszystko, żeby ten catering zaistniał i na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Ale trzeba też czasem znać czarne scenariusze – odpowiada nam Mariusz Lisek, dyrektor SP nr 7. – Chcę, żeby ludzie się przygotowali i nie dziwili, że pierwszego dnia nie ma obiadu. Czasem była awaria na kuchni i też nie było obiadu.
– Zmieni się to, że rodzice będą musieli płacić wcześniej. Obiad będzie droższy, tym bardziej, że wszystko podrożało. U nas kosztował 4 zł, a z naszego rozeznania wynika, że w cateringu będzie to od 5 do 5,50 zł. Obiad będzie spełniał normy, ale nie będzie tak smaczny, jak ze stołówki. A u nas od czasu do czasu był nawet sandacz z kurkami – mówi dyrektor Lisek i zachęca tych rodziców, którzy mogą zapewnić dzieciom domowe wyżywienie, żeby to rozważyli. Zapewnia zarazem, że dla wszystkich chętnych szkoła będzie mieć obiady.
W szczytowym momencie, czyli w miesiącach zimowych, stołówka „siódemki” wydawała nawet 280 do 300 posiłków w ciągu dnia.