Spółdzielnia mieszkaniowa w Lublinie nie chce budować bloków przy "ulicy Borsuczej”. Przeciwko tej nazwie spółdzielcy protestują w Ratuszu.
Także mieszkańcy pobliskiej ul. Gęsiej nie są zachwyceni wizją sąsiedztwa z Borsuczą. - Nie podoba mi się ta nazwa. Źle mi się kojarzy - mówi Adam Sadurski.
Borsucza ma być jedną z wielu małych ulic w pobliżu powstającego właśnie skrzyżowania al. Kraśnickiej i ul. Jana Pawła II. Na razie bloków tam nie ma. Ale niedługo okolica zmieni się w plac budowy.
Spółdzielnia Budowlano-Mieszkaniowa "Oaza”, liczyła, że przyszłym lokatorom zaoferuje adresy przy ul. Jana Pawła II. Geodeci rozwiali te nadzieje: Domy mają być przy Borsuczej.
- Borsuk jako zwierzę jest bardzo sympatyczny, ale brzmienie tej nazwy jest nie bardzo sympatyczne - wyjaśnia Sławomir Podolski, prezes "Oazy”. - To zwierzę chowa się w dziurach, nie chce się pokazać, robi tajemnice wielkie - dodaje. I wspomina o wyrażeniu "borsuczyć się”.
- To neologizm z Witkacego. Oznacza różne rzeczy, m.in. współżycie seksualne, ale i schodzenie na psy - tłumaczy prof. Anna Pajdzińska, językoznawca, prorektor UMCS. - Mnie osobiście taka nazwa by nie przeszkadzała. Choć rzeczywiście borsuk ma w języku polskim negatywne konotacje. Na przykład o osobie nieprzystępnej i odpychającej mówimy "stary borsuk”.
Realizacja Łukasz Minkiewicz
Borsuka zaproponował miejski Zespół ds. Nazewnictwa Ulic, który sugerował się tym, że w pobliżu są ul. Gęsia i Owcza. Stąd propozycje m.in. Koguciej i Kaczej. - W pewnym momencie pula drobiu się wyczerpała, stwierdziliśmy, że trzeba sięgnąć po inne zwierzęta - wyjaśnia Marcin Nowak, szef zespołu. Stąd m.in. Lisia i Borsucza. - Nikt nie zgłaszał sprzeciwu. Wydawało nam się, że borsuk jest fajnym ssakiem.
Ale prezes "Oazy” twierdzi, że lokatorzy niechętnie zamieszkają przy Borsuczej, bo są wyczuleni na nazwy ulic. Podaje przykład swojego bloku przy ul. Matki Teresy z Kalkuty. Do patronki nie ma zarzutów. - Ale lokatorom nazwa nie mieści się w dokumentach - mówi Joanna Starszewska z zarządu SBM "Oaza”.
Protest okazał się skuteczny. Nowak obiecał spółdzielni, że borsuk nie trafi pod głosowanie w radzie. I zasugerował ul. Zajęczą. - Zając jest zwierzakiem bardzo sympatycznym, nie mamy nic przeciwko - ucieszył się Podolski.
- Ale ta zajęcza warga... - zauważa Starszewska.