• Czy mieszkańcy mają jakiś pożytek z naukowców instytutu?
- Oczywiście. Chociażby poprzez nasze próby oczyszczenia Zalewu Zemborzyckiego lub dzięki wytycznym dotyczącym hodowli buraków cukrowych, które wysyłamy do gmin. Nawet w kuchni, gdy sięgamy po olej Kujawski, powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że to nasz instytut przyczynił się do jego jakości.
• To czym zajmuje się lubelski Instytut Agrofizyki PAN?
- Jak sama nazwa instytutu wskazuje, zajmujemy się badaniem gleby oraz roślin uprawnych oraz monitoringiem ekologicznym naszego regionu.
• Może pan wymienić kilka najciekawszych odkryć dokonanych w zeszłym roku?
- Opracowaliśmy szereg innowacyjnych produktów, w tym olej rzepakowy zupełnie nowej jakości. Specjalna metoda jego produkcji czeka na opatentowanie, a przedsiębiorstwa średniej wielkości są już zainteresowane wykupieniem tej technologii. Także Sinapis, ekologiczny olej ulegający biodegradacji, który służy do pił mechanicznych. Powstaje on z odpadów po produkcji musztardy. No i nasza rewelacja: nowe rośliny uprawne. Żyto górskie, do tej pory niedostępne w Polsce, oraz rzepak żółtonasienny, nad badaniem którego pracują naukowcy z całego świata. Oprócz tego amerykańska Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej, NASA, kupiła od nas miernik wilgotności materiałów porowatych. Jesteśmy z tego dumni, aparat ten był od podstaw opracowany i wykonany przez naszych pracowników.
• To znaczy, że nasz oddział PAN promuje Lubelszczyznę?
- Osiągnięcia naszych naukowców reklamują Lublin na konferencjach i imprezach naukowych w Polsce i za granicą. Instytut Agrofizyki jest bowiem jedyną tego typu placówką w Polsce. Powstał 40 lat temu, szkoli doktorantów, prowadzi kampanie ekologiczne.
Rozmawiała Anna Olejnicka