Nie będzie śledztwa przeciwko Marianowi Kowalskiemu. Lider lubelskich narodowców miał grozić śmiercią sympatykom Komitetu Obrony Demokracji. Prokurator ocenił, że okrzyki „Zabić ich!” mieszczą się w granicach wolności słowa
Decyzja śledczych kończy wymianę ciosów między Szymonem Pietrasiewiczem, lubelskim performerem i animatorem kultury, a Marianem Kowalskim. Obaj panowie donieśli na siebie do prokuratury po styczniowych manifestacjach na Placu Litewskim w Lublinie. Sympatycy KOD spotkali się wówczas z fanami skrajnej prawicy.
Pokłosiem tej konfrontacji było m.in. zawiadomienie dotyczące popełnienia przestępstwa przez Mariana Kowalskiego. Pietrasiewicz zarzucał mu kierowanie wobec sympatyków KOD gróźb pozbawienia życia, a także publiczne nawoływanie do popełnienia zbrodni. Lider narodowców oprócz zwykłych wulgaryzmów krzyczał bowiem „Zabić ich!”
– Szymon Pietrasiewicz odebrał te słowa jako groźbę pod swoim adresem, kierowaną z powodu swojej przynależności politycznej – mówi Justyna Rutkowska-Skowronek, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ.
Kowalski miał również znieważyć uczestników pikiety KOD z powodu narodowościowych, wyznaniowych i etnicznych.
Prokurator przesłuchał świadków, obejrzał nagrania z manifestacji i we wtorek odmówił wszczęcia śledztwa przeciwko liderowi narodowców.
– Brak jest znamion przestępstwa. Słowa wypowiadane przez Mariana Kowalskiego miały ogólny charakter. Nie odnosiły się do konkretnych osób – mówi prokurator Rutkowska-Skowronek.
Podczas przesłuchania Kowalski zapewnił śledczych, że nikogo nie obrażał. Nie kierował też żadnych gróźb. Śledczy się z tym zgodzili. Uznali, że nawet okrzyki „Zabić ich!” mieszczą się w granicach wolności słowa. Krzyczący nie mówili bowiem wprost, kogo chcieliby się pozbyć.
– Zgodnie z przepisami musi to być działanie w tzw. zamiarze bezpośrednim. Manifestanci krzyczeli „Zabić ich!”, ale nie można powiedzieć, że rzeczywiście tego chcieli – wyjaśnia prokurator Rutkowska-Skowronek.
Doniesienie przeciwko Pietrasiewiczowi złożył również Kowalski. Poszło o transparent rozwinięty podczas manifestacji KOD. Przedstawiał on penisa rozbijającego krzyż celtycki. Pietrasiewicz miał w ten sposób znieważyć symbol religijny i prezentować pornografię. Zdaniem narodowców, performer propagował też faszyzm. Został bowiem sfotografowany z podniesioną ręką.
W poniedziałek śledczy zdecydowali, że nie będą ścigać Pietrasiewicza. Prokurator uznał, że wizerunek penisa to nie pornografia. Krzyż celtycki został zaś użyty tylko jako symbol skrajnej prawicy. Konfrontacji z dowodami nie przetrwał również zarzut propagowania faszyzmu. Postępowanie dowiodło, że Szymon Pietrasiewicz tylko machał do narodowców. Nie wykonywał gestu nazistowskiego pozdrowienia.