Pielęgniarki i technicy radiologii nadal okupują siedzibę oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Lublinie. Żądają ratunku dla lubelskiej służby zdrowia
Okupacja, która zaczęła się w poniedziałek rano, przebiega spokojnie. Odbywa się w systemie rotacyjnym. W siedzibie funduszu jest cały czas ok. 20 osób. Śpią na śpiworach i karimatach rozłożonych na podłodze. Mają ze sobą kanapki, kawę i herbatę. Wczoraj z inicjatywy szpitala przy ul. Biernackiego w Lublinie dostali zupę przyniesioną w termosach i garnkach. Są pod stałym monitoringiem policji. Co kilka godzin pojawiają się w funduszu funkcjonariusze po cywilnemu, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Jednym z postulatów protestujących jest likwidacja filii oddziału w terenie, która pozwoliłaby zaoszczędzić pieniądze i przekazać je na leczenie. Wczoraj na żądanie protestujących dyrekcja funduszu udostępniła im koszty utrzymania filii w Białej Podlaskiej, Chełmie i Zamościu. Administracja w tych trzech filiach pochłania w sumie 294 tys. zł miesięcznie. Z tego 193 tys. zł idzie na wynagrodzenia. - Poprosiłam przewodniczącą Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych o podobne wyliczenia z całego kraju, by można było porównać nasz region z innymi - powiedziała Maria Olszak-Winiarska, przewodnicząca Zarządu Regionu OZZPiP w Lublinie.
Do debaty na temat tragicznej sytuacji lubelskiej służby zdrowia, której zażądali protestujący, zostało dwa dni. Zaplanowano ją na godz. 9 w piątek w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim. Będą w niej uczestniczyć marszałek, wojewoda, NFZ, związki zawodowe, dyrektorzy szpitali i lubelscy parlamentarzyści. Okupujący zaznaczają, że jeżeli debata nie zakończy się konstruktywnymi wnioskami i działaniami, całkowicie zablokują budynek funduszu. (step)