Po raz pierwszy od wybuchu afery z autobusami PKS Zielona Góra głos zabrał sam przewoźnik. Firma, z którą miasto zerwało umowę z powodu fatalnego stanu technicznego pojazdów, rozesłała w czwartek oświadczenie adresowane do Zarządu Transportu Miejskiego.
Spółka pisze, że jej zdaniem „szkodliwa dla mieszkańców” jest sytuacja, gdy zamiast jej pojazdów po Lublinie kursują starsze autobusy, np. 28-letni jelcz MPK Lublin. Spółka stwierdza, że „posiada w dalszym ciągu odpowiednią flotę pojazdów pozwalającą na sprawną obsługę wszystkich zadań przewozowych”.
Podkreśla, że jest w stanie wozić pasażerów do 30 czerwca, czyli do czasu, gdy miała wygasnąć jej umowa i deklaruje, że „jest skłonna do udostępnienia” pojazdów.
Przypomnijmy, że w poniedziałek rano z osiemnastu autobusów, którymi PKS Zielona Góra powinien wozić pasażerów, w trasę wyjechało tylko sześć. Kierowcy odmówili prowadzenia pojazdów po tym, jak policja zatrzymała trzy dowody rejestracyjne a kierujących ukarała za jazdę niesprawnymi autobusami. Opis usterek przedstawiony w czwartek przez szefa lubelskiej policji jest wręcz druzgocący dla przewoźnika.
– Spółka nie dostanie zapłaty za niewykonane kursy oraz dużą karę w wysokości miliona złotych – informuje Grzegorz Malec, dyrektor ZTM.
Do tej pory autobusami MPK i spółki Irex-1 udało się zastąpić szesnaście z osiemnastu autobusów PKS Zielona Góra. Od soboty powinny już być wykonywane wszystkie kursy wykazane w rozkładzie jazdy.