Do piątku miasto ma zdecydować, czy zmieni projekt przebudowy pl. Litewskiego, tak by wyeksponować fundamenty cerkwi zburzonej ponad 90 lat temu. Rezygnacja z ich zasypania wymagałaby sporej ingerencji w projekt, bo mury są dokładnie w miejscu planowanej fontanny
To, że pod ziemią skryte są fundamenty cerkwi, nie było żadną niespodzianką. Jest nią za to dobry stan ceglanych murów. Na tyle dobry, że archeolodzy zaczęli się zastanawiać, czy nie warto byłoby wyeksponować choćby fragment fundamentów, np. przykrywając je szkłem. Takiego rozwiązania nie przewiduje projekt, który dostała od miasta firma przebudowująca plac. Ma ona udokumentować mury i z powrotem je zasypać, na wypadek, gdyby ktoś po latach chciał je pokazać światu.
A może pokazać je już teraz? – Rzeczywiście, takie zalecenie zostało zawarte w protokole konserwatorskim – przyznaje Marzena Szczepańska, zastępca dyrektora Wydziału Inwestycji i Remontów w Urzędzie Miasta. To tu rozstrzygnie się, czy mury będą wyeksponowane.
– Na razie żadne decyzje nie zapadły – stwierdza Hubert Mącik, miejski konserwator zabytków.
– Powinniśmy to rozstrzygnąć do końca tego tygodnia – deklaruje Szczepańska.
Odsłonią czy zasypią? Każdy scenariusz jest możliwy, lecz nie każdy jest łatwy. – Musimy to rozważyć pod kątem możliwości technicznych oraz lokalizacji. Fundamenty wypadają dokładnie pod planowaną fontanną, a trudno byłoby je eksponować pod lustrem wody. Musielibyśmy sprawdzić, w jakim zakresie taka ekspozycja byłaby możliwa: czy w fontannie, czy w grobli – tłumaczy Szczepańska.
Co do tego, czy zmiany są zasadne, urzędnicy wcale nie są tak pewni. – Czy po to w latach 20. ubiegłego wieku cerkiew została rozebrana, by teraz odsłaniać jej fundamenty budząc kontrowersje? – pyta Szczepańska.
Wyjaśnijmy, że prawosławną świątynię rozebrano w międzywojniu, bo postrzegana była jako pamiątka po zaborcy i symbol jego dominacji.
Zmiany w projekcie przebudowy placu (o ile zostaną uznane za zasadne) wciąż są możliwe. Trwałyby miesiąc i wiązały się z dodatkowymi kosztami, ale z prawnego punktu widzenia taki wydatek też jest realny.
W decyzję, którą podejmie miasto, nie zamierza ingerować wojewódzki konserwator zabytków, Dariusz Kopciowski. – To pozostaje w gestii konserwatora miejskiego, nie wkraczamy sobie wzajemnie w kompetencje – wyjaśnia.