Według miejskich urzędników żaden z komitetów wyborczych nie wiesza wszystkich swoich plakatów zgodnie z prawem. Ale usunąć je może tylko straż miejska i policja. Mundurowi jednak problemu nie widzą.
Nie wolno wieszać reklam na słupach, na których wiszą znaki i światła, ani na tzw. urządzeniach bezpieczeństwa ruchu, jak stojące przy jezdni płotki. W praktyce jest inaczej. Plakatami obwieszone są m.in. płotki na Głębokiej między Filaretów, a Sowińskiego. Podobnie jak te obok przejścia dla pieszych przy zjeździe z ul. Choiny w Szwajcarską i Paderewskiego.
Nielegalne jest też mocowanie podobizn kandydatów na środku ronda. – Nie wolno niczego stawiać w obrębie skrzyżowania – podkreśla Olejnik. – Oczekiwalibyśmy większej inicjatywy ze strony Straży Miejskiej, która powinna takie plakaty zdejmować – dodaje.
Według zapisów ordynacji wyborczej, policja lub Straż Miejska ma obowiązek usuwać "plakaty i hasła, których sposób umieszczenia może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo bezpieczeństwu mienia bądź bezpieczeństwu w ruchu drogowym”. Co na to mundurowi?
– W sytuacji, gdy stwierdzamy, że plakaty zawieszone są w niedozwolonym miejscu powiadamiany o tym odpowiedni komitet wyborczy oraz Wydział Dróg i Mostów – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Na pytanie, czy w ocenie strażników plakaty na płotkach są zagrożeniem i czy straż usuwa je też z rond, rzecznik Gogola nie chciał odpowiedzieć.
Andrzej Fijołek z zespołu prasowego lubelskiej policji poprosił o przesłanie numeru Dziennika Ustaw, w którym może znaleźć odpowiedni przepis. Podaliśmy mu link do strony Sejmu. – To, że plakat wisi bez zezwolenia nie oznacza, że od razu stwarza zagrożenie – stwierdza Fijołek. – Nie mieliśmy dotąd zgłoszenia dotyczącego niebezpieczeństwa. Policjanci w czasie służby też nie stwierdzają takich zagrożeń.
Miejscy urzędnicy są bezsilni. Niczego zrywać im nie wolno, mogą jedynie karać komitety, których plakaty zawisną tam, gdzie nie powinny. Co za to grozi? 10-krotne podniesienie dobowej stawki wnoszonej do kasy miasta.