Były strażnik więzienny, który po pijanemu spowodował wypadek samochodowy i zabił swoją rodzinę zostanie za kratami. Sąd nie zgodził się na wcześniejsze zwolnienie z zakładu karnego. Mężczyzna został skazany na cztery lata więzienia.
- Spełnienie przez skazanego wymogów formalnych oraz fakt, że w sposób właściwy odbywa karę i jest nagradzany, to nie są wystarczające przesłanki do zwolnienia - wyjaśniał wówczas sędzia Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Dyrektor zakładu złożył zażalenie. Bez skutku. W środę Sąd Apelacyjny w Lublinie podzielił stanowisko sądu pierwszej instancji i utrzymał w mocy postanowienie, odmawiające wcześniejszego zwolnienia.
- Brak podstaw, by sądzić, że skazany będzie przestrzegał porządku prawnego - wyjaśnia sędzia Cezary Wójcik, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie. - Rozpatrując sprawę sąd brał pod uwagę charakter czynu, jego skutki, negatywne cechy osobowości skazanego oraz jego lekceważący stosunek do norm prawnych. Przejawiało się to choćby prowadzeniem samochodu w stanie nietrzeźwości.
Stanisław Z. był strażnikiem w lubelskim areszcie śledczym. W czerwcu 2012 r. z żoną i czterema córkami wracał do domu z imprezy przy grillu. Był pijany, ale uparł się, że usiądzie za kierownicą. W Wólce Rokickiej zderzył się z nadjeżdżającą z przeciwka kią. W wypadku zginęła żona strażnika i jego dwie córki. Dwójka starszych dzieci i kierowca kii zostali ciężko ranni.
Strażnik miał 2,5 promila alkoholu w organizmie.