Ustalił plan działania w celu ustalenia planu działania. Taki jest efekt półrocznej pracy miejskiego konserwatora zabytków. Dopiero w przyszłym roku ma on przejąć niewielką część obowiązków od konserwatora wojewódzkiego. A z przejęciem reszty się nie spieszy.
Z dokumentu dowiadujemy się, że w przyszłym roku powstanie raport o stanie zabytków i dóbr kultury współczesnej Lublina, który uwzględniać ma również to, jak te obiekty są zarządzane.
Trwać ma też ewidencjonowanie miejskich zabytków, a konserwator ma starać się o wpisanie Lublina na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W planie jest również stworzenie gminnego programu opieki nad zabytkami.
Miejski konserwator do dziś ma nikłe kompetencje. Część zadań miał przejąć od wojewódzkiego konserwatora zabytków. Ale ma to nastąpić… w przyszłym roku. Do miasta przejść ma opieka nad obszarem Starego Miasta, Krakowskiego Przedmieścia z przyległościami, Ogrodu Saskiego, wzgórza Czwartek i starej Kalinowszczyzny.
Wtedy mieszkańcy planując jakiekolwiek roboty na tych terenach, będą iść po uzgodnienia do magistratu.
– W kwestii nowych inwestycji i remontów oraz nadbudów dotyczących obiektów, które stoją na tym terenie, ale nie są indywidualnie wpisane do rejestru zabytków – mówi Maciej Paschke, miejski konserwator zabytków.
Ale nawet w przyszłym roku konserwator nie będzie miał prawa decydować o tym, czy właściciel zabytkowego budynku może np. wymienić okno. Nie będzie miał do tego uprawnień i na razie nawet nie chce ich przejmować od konserwatora wojewódzkiego.
– Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków nie spieszy się z ich przejęciem, ponieważ niosą one ze sobą określone obowiązki związane z koniecznością zatrudnienia dodatkowych pracowników – wyjaśnia Marek Stasiak, pracownik biura.
– Kraków przez pięć lat się przygotowywał do przejęcia kompetencji, Warszawa dostała je w pełni dopiero po dziesięciu latach – twierdzi Michał Trzewik z BMKZ.
Miejski konserwator będzie mógł jedynie starać się o objęcie obiektów, które nie są zabytkami tzw. ochroną pośrednią. Polega ona na wprowadzeniu odpowiednich zapisów do planu zagospodarowania przestrzennego danej dzielnicy. Problem w tym, że plany powstają zbyt wolno.
– Nie jesteśmy w stanie szybko ich uzyskać – mówi Stasiak.