W Lublinie jest bezpieczniej. Tak wynika z najnowszego raportu naszej policji. Mundurowi podsumowali swoje wyniki za ubiegły rok. Jest nieźle. W większości kategorii przestępstw widać wyraźny spadek.
Skrócił się także czas oczekiwania na radiowóz. W 2004 r. na podjęcie interwencji czekaliśmy w Lublinie średnio 11,5 min. w ubiegłym roku - 9 min. - W tej kategorii nie musimy mieć kompleksów w porównaniu z wieloma państwami Unii Europejskiej - mówi podinspektor Janusz Wójtowicz, rzecznik policji. - Na policję dłużej się czeka np. w niemieckiej Lubece albo w Aarnhem w Holandii. Radiowóz przyjeżdża po kwadransie.
Plusem dla naszej policji było też więcej zatrzymanych na gorącym uczynku. W ten sposób wpadło w ub. roku 5800 przestępców. To prawie dwa razy więcej niż przed dwoma laty.
Są jednak tez minusy. Zmorą lubelskich ulic są nadal kieszonkowcy, włamywacze do samochodów i tzw. "wyrwacze” np. torebek na ulicach. Tych przestępstw było w ub. roku ponad 5 tys. - więcej o 300 niż w 2004 r. W tej kategorii nieznacznie poprawiła się jedynie wykrywalność sprawców. Wynik 13,3 proc. nie jest powodem do dumy. Marnym pocieszeniem jest fakt, że w krajach Unii ta wykrywalność jest niewiele wyższa jak w Polsce.
Udało się nam również dotrzeć do danych dotyczących bezpieczeństwa w rejonie dworca PKP. Po zlikwidowaniu komisariatu przy ul. Piłsudskiego możemy się w tym rejonie czuć…bezpieczniej. Prawie we wszystkich kategoriach, spadła tam liczba przestępstw. Było mniej rozbojów, pobić i awantur.