Pani Marta wytropiła rabusia kościelnego obrazu, pan Roman przytrzymał złodzieja telefonu, a pan Adam doprowadził do schwytania pijanego kierowcy.
Marta Tarnowska zachowała się jak rasowy detektyw widząc na ulicy mężczyznę, którego podejrzewała o kradzież obrazu z kościoła. XVII-wieczne malowidło Matki Bożej Bolesnej zostało skradzione w połowie lutego z Kościoła pw. Św. Ducha w Lublinie. Wolontariusze widzieli w okolicach kościoła podejrzanie zachowującego się mężczyznę. Tarnowska zobaczyła go potem na ulicy. Zadzwoniła po policję i pojechała za nim.
- Do czasu przyjazdu patrolu zatrzymała go rozmową - mówi Magdalena Jędrejek, z biura prasowego KMP w Lublinie. - Złodziej przyznał się do kradzieży. Powiedział, że obraz oddał właścicielowi jednego ze stoisk handlowych znajdujących się przy Al. 1000-lecia w Lublinie. Obraz udało się odzyskać.
Odwagą w starciu z niebezpiecznym złodziejem wykazała się 19-letnia studentka. (Nie chce ujawnienia nazwiska). 20 lutego w centrum handlowym napastnik wyrwał jej z ręki telefon komórkowy. Próbował z nim uciec. Kobieta złapała go za kurtkę i przewróciła na posadzkę. Wtedy pomógł jej Roman Mańkowski. Wraz z innym przechodniem przytrzymali przestępcę aż do przyjazdu policji.
Na oczach Adama Tomaszka doszło do kolizji na ulicy Krochmalnej. Spowodował ją kierowca Toyoty, który nawet się nie zatrzymał. Pan Adam ruszył za nim. Po drodze przekazywał policji gdzie jedzie uciekinier. Patrol zatrzymał toyotę ul. Żeglarskiej. Kierowca auta był pijany. Zanim dopadła go policja spowodował jeszcze dwie kolizje.
- Takie zachowanie powinno być przykładem i wskazówką jak można przełamywać stereotypy i skutecznie przyczyniać się do ujęcia przestępców - chwalił całą czwórkę Mirosław Sokal, komendant miejski policji w Lublinie.