Piotr Gorczyca dwadzieścia siedem lat temu stracił w wypadku kolejowym rękę i nogę. Jechał na spotkanie z przyszłą żoną. Wypadek nie przekreślił jego pasji, która pozwoliła mu wrócić do aktywnej codzienności.
Wiele lat temu mężczyzna uległ ciężkiemu wypadkowi kolejowemu. Chciał pojechać pociągiem na spotkanie z Jolantą, wtedy jeszcze tylko dziewczyną, a teraz żoną. Wsiadając poślizgnął się i wpadł pod ruszający pociąg. Stracił lewą rękę i lewą nogę. – Przedtem byłem człowiekiem bardzo aktywnym – kręci się łza w oku pana Piotra. – Teraz zmagam się z losem i przeciwnościami tego świata – dodaje.
Mimo utraty sprawności na starcie swego życia, nie stracił pogody ducha.
– Odkąd sięgam pamięcią lubiłem obserwować przyrodę, ptaki. Z tego patrzenia rodziły się nieraz wiersz albo muzyka – mówi. – Wychowałem się na wsi, a tam ludzie bardziej obcują z przyrodą – naśladują to, co stworzył stwórca – tłumaczy. Kiedyś dużo grał na gitarze i fortepianie. – Po wypadku z powodu urazu ręki już nie mogę na nich grać. I dodaje, że obecnie jedynym instrumentem, na którym może tworzyć muzykę do swoich tekstów, jest keyboard.
– Mam stary keyboard, jednak nie posiada on funkcji, które pozwoliłyby mi tworzyć muzykę współczesną. Nie mam też pieniędzy, by kupić nowy sprzęt, który umożliwiłby mi komponowanie muzyki na przyzwoitym, zbliżonym do profesjonalnego poziomie – tłumaczy. Jolanta, żona Piotra, jest bezrobotna, córka Ola studiuje. Rodzina żyje tylko z renty mężczyzny.
Gorczyca jest laureatem wielu konkursów literackich ogólnopolskich i regionalnych. Jego twórczość prezentowana była w lubelskich gazetach, także w radiu i telewizji, m.in. fragmenty autorskiego koncertu w Teatrze Ateneum w Warszawie. Wydał tomik poezji "Chcę wstać”.
– Muzyka jest rehabilitacją mojej duszy. A przede wszystkim dzięki lepszemu sprzętowi mógłbym zarobić na godne życie – mówi.