Dziś poseł PO Janusz Palikot odwołał SMS-em pierwsze, robocze posiedzenie komisji "Przyjazne Państwo”, której jest szefem.
Odwołując posiedzenie Palikot uniknął także wniosku o swoje odwołanie, czego domaga się PiS. Pierwsze posiedzenie "Przyjaznego Państwa”, które ma likwidować absurdalne przepisy, odbędzie się najwcześniej za tydzień.
Sprawa, która zaczęła się od prowokacyjnych pytań Palikota na temat rzekomego alkoholizmu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, trwa już piąty dzień. I jest bardzo kłopotliwa dla Platformy Obywatelskiej.
Na razie kierownictwo partii osiągnęło jedno: dziś Palikot już nie wypowiadał się w mediach i nie odbierał telefonów od dziennikarzy. Tylko w swoim blogu umieścił kolejny wpis, wyraźnie próbując załagodzić sytuację. Powtórzył, że nie chciał wywoływać skandalu, a tylko postawił pytania. I dodał: "Nie chcę brnąć w bezsens tego skandalu. (…) Odkładam na bok podobne tematy. Chcę zająć się pracą mojej komisji”.
Zbigniew Chlebowski, szef klubu PO powiedział dziś, że odbył z Palikotem "bardzo poważną rozmową”. - Pokazałem mu żółtą kartkę i to z obustronną świadomością, że kolejne takie zachowanie, będzie ukarane czerwoną. Poseł Palikot przyjął to do wiadomości - podkreślił.
To nie wszystko. Proszący o anonimowość członek władz klubu Platformy powiedział wczoraj ogólnopolskiemu "Dziennikowi”, że "Od dawna mamy podejrzenia, że niektóre wybryki Palikota są wymyślane przez firmę PR, z którą współpracuje”. I dodaje, że partia sprawdza ten wątek. Jeśli okaże się, że wpis o prezydencie był efektem strategii PR-owskiej, Palikot może nawet zostać wyrzucony z klubu. I właśnie dziś sprawa posła znajdzie się w porządku obrad prezydium klubu PO.
Przypomnijmy, że Kancelaria Prezydenta zapowiada przeciwko Palikotowi cywilny pozew sądowy. Z kolei lubelska prokuratura sprawdza, czy znieważył on Lecha Kaczyńskiego. (JESZ, PAP)