Zanim koncerty i handlowanie rozkręciły się na dobre, Festiwal Re:tradycja - Jarmark Jagielloński edukował małych i dużych. Na część warsztatów trzeba się było zapisać ale można podglądać pracujących.
Cierpliwość i precyzja. To jest najbardziej potrzebne uczestnikom warsztatów, którzy próbują iść śladami mistrzów. Od piątku w kilku punktach w Lublinie trwają zajęcia na których można poznać tajniki robienia kwiatów z bibuły, podstaw biżuterii z koralików czy... pisanek. Re:tradycja - Jarmark Jagielloński nie uznaje granic, kalendarza i epok.
– Ta grupa jest bardzo zdolna, prowadzimy dużo warsztatów, więc mam porównanie. Dzieci zwykle szybko się nudzą, kiedy się okazuje ile czynności trzeba wykonać. Nie chce się im nawlekać słomek, trudność sprawia wiązanie nitek – mówi Małgorzata Krajewska, która z mężem uczyła jak się robi pająki ze słomy.
Na stole leżały żytnie słomki różnej długości, uczestnicy mieli nitkę i długie igły. Próbowali zrobić gwiazdę, ozdobioną kwiatkami z bibuły. – Kiedyś do wzmacniania pająków używano wosku, w czasie warsztatów to niemożliwe. Pomagamy sobie klejem – tłumaczyła instruktorka, która cierpliwie pomagała mocować kolejne słomki, żeby uczestnicy mogli zabrać gotowe gwiazdy.
Państwo Krajewscy to znani twórcy ludowi, przez wiele lat robili pająki które wisiały w Bramie Krakowskiej i sprzedawali swoje wyroby. W tym roku mają stoisko na placu Łokietka.
– Ola ma 11 lat, pójdzie jeszcze na warsztaty z robienia kwiatów z bibuły. 5-letniego Kacpra zapisałam na zajęcia na których będą malować drewniane zwierzątka – mówi mama dzieci pochylona nad słomianą konstrukcją. Jak relacjonuje każdego roku biorą udział w jarmarkowych warsztatach. Pytana czy oprócz zajęć planują jakieś zakupy kobieta uśmiecha się i mówi, że będzie szukała Frasobliwego do przydomowej kapliczki. – Na całą kapliczkę pewnie nie będzie mnie stać, może na Jezusa wystarczy – dodaje.
– Potrzymaj oko. – Nos? A, nos schował się pod bibułą. Takie rozmowy toczyły się podczas tworzenia nakryć głowy wiejskich przebierańców. Anna Kaźmierak opowiadała uczestnikom o pucherokach z podkrakowskich wsi. Pucheroki to dzieci ubrane w wysokie i bardzo kolorowe czapy. W Niedzielę Palmową przebierańcy chodzą po domach, zbierając do koszyków jajka i świąteczne smakołyki. Bibułkowe czapy pucheroków były inspiracją do stworzenia maski w takim nakryciu głowy.
– Retradycja pozwala na używanie współczesnych materiałów, zresztą dzieci lepiej sobie radzą gdy używają znanych sobie rzeczy. Malowanie kłosami, które im pokazywałam zdecydowanie szło gorzej – mówi prowadząca warsztaty malarka, ilustratorka i graficzka, która zajmuje się tradycyjną kulturą polskiej wsi.
Mali uczestnicy warsztatów wychodzili ze swoimi pracami i ze sprezentowanymi jej książkami.
– Malowanie kłosem nie było trudne. W szkole nie lubię plastyki ale w ogóle malować lubię – przyznaje 12-letnia Helena, która brała udział w zajęciach. Jej mama uważa, że były bardzo ciekawe, dzieci się dowiedziały dużo interesujących rzeczy. – Co roku zapisujemy się na różne warsztaty, uważam, że to coś ciekawego i wartościowego dla dziecka.
Najwygodniej podglądać pracujących na parterze galerii Vivo. W sobotę od godz. 14 są warsztaty robienia kwiatów z bibuły. Od 16 malowanie drewnianych zabawek.
Podwórko Re.tradycji na Błoniach pod Zamkiem oferuje warsztaty tradycyjnych zabaw ukraińskich i tańców, na które nie trzeba było się zapisywać.