Doszczętnie zniszczone mieszkanie i zalane lokale na niższych kondygnacjach. To efekt pożaru, który dziś nad ranem wybuchł na jedenastym piętrze wieżowca.
- Na szczęście siostry nie było wtedy w domu, wyjechała z Lublina - mówi pan Adam, brat właścicielki. - Na szczęście, bo pożar objął najpierw tę część mieszkania, w której zwykle spała.
Obudzony przez ogień chłopak wybiegł z mieszkania i zaczął pukać do mieszkań sąsiadów, skąd mógłby wezwać straż. - Otworzyli mu dopiero na 7. piętrze - mówi pani Maria, mieszkająca na parterze. - A gdzie byli pozostali lokatorzy? Dlaczego nie otwierali? Nie mogę tego zrozumieć.
- Utrudniało ją to, że pożar wybuchł aż na jedenastym piętrze, a także to, że w płonącym mieszkaniu znajdowało się dużo obrazów, rycin czy dokumentów - tłumaczy kpt. Michał Badach z lubelskiej straży pożarnej. W akcji brało udział 5 zastępów strażaków, drabina i podnośnik.
Karetka zabrała 25-letniego lokatora na Oddział Toksykologii Szpitala im. Jana Bożego przy ul. Biernackiego. Lekarze wypuścili go przed południem.
Trwa ustalanie przyczyn wybuchu pożaru. - Ze wstępnych oględzin możemy wykluczyć zwarcie instalacji elektrycznej - mówi kpt. Badach. - W grę wchodzi za to jakieś urządzenie, od którego mógł wziąć się ogień: komputer albo kuchenka gazowa. Ale to tylko domniemania. (MB)