Kierownictwo schroniska przy ul. Pancerniaków znęca się nad zwierzętami - twierdzą wolontariuszki, które tam pracowały. Właśnie skierowały sprawę do prokuratury.
Skandaliczne zwyczaje panujące w schronisku potwierdziły wolontariuszki, które tam pomagały. Zarzucają pracownikom, że trzymają suki razem z psami i robią sobie widowisko ze zbliżeń zwierząt. Nikt nie myśli o tym, żeby zapobiegać ciążom w schronisku. Na 170 zwierząt jedynie 60 psów jest wykastrowanych lub wysterylizowanych.
Wolontariuszki twierdzą też, że zwierzęta nie są szczepione na choroby zakaźne, a na wściekliznę dopiero po terminie. Mało tego: psy były ukrywane, gdy dziewczynom udało się znaleźć im dom. Po ujawnieniu zaniedbań przez kierownictwo schroniska przestały tam być mile widziane.
- Wszystko wskazuje na to, że panie prowadzące schronisko naruszyły kilka przepisów Ustawy o ochronie zwierząt - mówi Katarzyna Kotłowska-Wójcik z lubelskiego Biura Usług Prawnych "Mój Prawnik”. - Chodzi przede wszystkim o znęcanie się nad zwierzętami poprzez trzymanie ich w niewłaściwych warunkach.
Wolontariuszki właśnie złożyły doniesienie do prokuratury o podejrzeniu przestępstwa przez administrację schroniska. Skierowały też skargę do lubelskiego Ratusza, w której zarzucają kierownictwu placówki szereg zaniedbań. - Nie możemy dłużej patrzeć na to, co tam się dzieje. Dlatego sięgnęłyśmy po ostateczne środki. Najwyższa pora, by położyć kres temu, co się tam dzieje - mówi Małgorzata Obroślak, jedna z wolontariuszek.
Urząd Miasta przeznaczył w tym roku na schronisko 310 tys. zł. Jak twierdzi rzecznik prezydenta, urzędnicy badają jedynie sposób wydatkowania tych pieniędzy. - Inne nieprawidłowości muszą stwierdzić powołane do tego instytucje - informuje Tomasz Rakowski, rzecznik prezydenta Lublina.