Bialska Straż Miejska nie może wyegzekwować uprzątania przystanków autobusowych ze śniegu i lodu. Pasażerowie i przechodnie narzekają.
Pan Zbigniew natomiast dziwi się niekonsekwencji. – Naprzeciw wjazdu do marketu przy ul. Warszawskiej jest tak dużo śniegu i lodu, że trudno tam przechodzić, bo jest bardzo ślisko. Nikt nie egzekwuje obowiązku usunięcia tej przeszkody. Tymczasem strażnicy zmuszają starszego człowieka do odśnieżania posesji na uboczu. Ten człowiek przyjeżdża specjalnie z innego osiedla – opowiada nasz Czytelnik.
Artur Żukowski, komendant bialskiej Straży Miejskiej, nie ukrywa, że jest sporo problemów z wyegzekwowaniem w spółce „Komunalnik” obowiązku uprzątania przystanków.
– Nie jesteśmy zadowoleni, że śnieg bywa tylko odsuwany z małego fragmentu przystanku. W styczniu jest trochę lepiej, ale i tak pozostają miejsca zasypane pryzmami śniegu – tłumaczy komendant, który uważa, że karanie firmy mandatem 100- czy 200-złotowym byłoby śmieszne. – Na podstawie umowy z miastem można byłoby potrącić nawet kilka tysięcy należności za wykonaną usługę – dodaje.
W tym roku strażnicy karali mandatami za zalegający śnieg tylko kilka razy. Na przykład za śnieg przy budowach obok ul. Narutowicza.
Stanisław Socha, prezes spółki Miejski Zakład Komunikacyjny, przyznaje, że z powodu niedokładnie odśnieżonych przystanków kierowcy mogą otwierać w autobusach tylko jedne, środkowe drzwi. W efekcie, pasażerowie dłużej wysiadają i wsiadają i autobusy się spóźniają – wyjaśnia prezes.
Tadeusz Ułanowicz, dyrektor Zarządu Komunikacji Miejskiej podkreśla, że choć są nadal problemy, to jednak poprawia się sytuacja na przystankach.
– Według umowy z Przedsiębiorstwem Wielobranżowym „Komunalnik” Sp. z o.o. za sprzątanie jednego przystanku przez cały rok miasto płaci 480 zł. Kontaktowaliśmy się z „Komunalnikiem”. Mamy informację, że od wczesnych godzin porannych odśnieżają przystanki. Zwróciliśmy uwagę na al. Tysiąclecia – mówi Renata Szwed, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta.