– Przywiązałem go do ciągnika i jechałem około 1,5 km. Patrzyłem czy się nie odczepił. Widziałem, jak mu głowa podskakuje – tak mówił o swoim koledze Krzysztof K. z okolic Wilkowa. W środę stanął przed sądem, oskarżony o zamordowanie 17-letniego Patryka.
Do zabójstwa doszło w kwietniu ubiegłego roku roku, w Kępie Choteckiej. Na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Lublinie zasiadł wczoraj 21-letni Krzysztof K. z Kolonii Wilków. Według śledczych, mordując swojego kolegę był wyjątkowo brutalny. Samo odczytywanie listy obrażeń zajęło prokurator dłuższą chwilę. Obecna na sali matka ofiary nie wytrzymała emocji i straciła przytomność. Niezbędna była interwencja pogotowia.
– Niech mi wszyscy wybaczą. Niech ten wyrok nie przekreśli mojego życia. Chciałbym kiedyś założyć rodzinę. Stało się, czasu nie odwrócę – oświadczył w sądzie Krzysztof K. Zapewniał, że nie zabił swojego kolego. Bił Patryka P., ale „w żaden sposób nie przyczynił się do jego śmierci”.
Nastolatek spotkał się z Krzysztofem K. przed sklepem spożywczym. Miał tylko kupić kartę do telefonu, ale obaj zaczęli pić alkohol. Później kupili wódkę i pojechali na przystanek w Kępie Choteckiej. Tam doszło między nimi do awantury. Patryk rzekomo obraził dziewczynę Krzysztofa. Miał mu powiedzieć, żeby „pilnował swojej k…wy”.
– Puściły mi nerwy. Nie pozwolę, żeby ktoś mówił o mojej dziewczynie w ten sposób – tłumaczył w sądzie Krzysztof K. – Dałem mu nogą z półobrotu w twarz. Potem jeszcze kilka razy pięściami. To była normalna bójka.
Według prokuratury Krzysztof K. zmasakrował swojego kolegę. W śledztwie 21-tłumaczył, że po bójce przez przypadek przejechał go traktorem (był pijany – red. ). Później twierdził, że chłopak jechał na błotniku ciągnika i spadł, uderzając głową o asfalt. W sądzie Krzysztof K. nie potrafił jednoznacznie wyjaśnić tych sprzeczności. Mętnie tłumaczył się również z treści listu, który wysłał z aresztu do swojego wujka. – Wiesz, jak ja potrafię walczyć. Sam bym to tak załatwił. Przesadziłem, że go aż tak pobiłem – wyznał krewnemu.
Pewne jest, że Krzysztof wyjął pobitemu Patrykowi pasek ze spodni. Przywiązał chłopaka do traktora i zaciągnął do zagajnika przy wałach nad Wisłą. Tam wykopał dół i wrzucił do niego martwego kolegę. Zamaskował wszystko liśćmi i drzewkiem, które wyrwał w okolicy.
– Wpadłem w panikę. Dlatego postanowiłem ukryć Patryka – tłumaczył śledczym 21-latek.
Krzysztof K. miał później spalić ubrania kolegi. Jego rower chciał pociąć i wrzucić do stawu. Mężczyzna został zatrzymany kilka dni po zabójstwie. Grozi mu nawet dożywocie.