Zakończył się proces emeryta z Lublina oskarżonego o zabicie własnego psa. Henryk A. zatłukł chore na nowotwór zwierzę młotkiem. W sądzie tłumaczył, że chciał w ten sposób zakończyć jego cierpienia.
Sprawą 72-latka zajmował się Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. Śledczy ustalili, że mężczyzna przynajmniej trzy razy uderzył swojego psa młotkiem w głowę. – Nie chciałem zabić, tylko rzuciłem młotkiem i trafiłem w głowę – tłumaczył podczas rozprawy Henryk A. – To było w obronie własnej.
Suka, mieszaniec owczarka podhalańskiego, była ciężko ranna. – Leżała w budynku gospodarczym. Głowę miała zakrwawioną. Synowa dała jej wody i zaprowadziłyśmy ją do kojca – tak wydarzenia z lipca ubiegłego roku wspominała w sądzie Genowefa A., żona oskarżonego.
Następnego dnia rodzina wezwała lekarza weterynarii. Ten ocenił, że pies nie ma szans na przeżycie i uśpił zwierzaka.
Krewni Henryka A. zawiadomili policję. Mundurowi zatrzymali mężczyznę. Z jego późniejszych wyjaśnień wynikało, że pies cierpiał na nowotwór. Mężczyzna chciał zakończyć jego cierpienia i zaoszczędzić pieniądze. – Weterynarz kazała go zabrać do kliniki. Mówiła, że to 300 zł ma to kosztować, a zastrzyki po 40 zł. A żona powiedziała: twój pies, to sobie płać – wyjaśniał Henryk A.
W chwili gdy uderzał psa był pod wpływem alkoholu. Z akt sprawy wynika też, że pijaństwo przyczyniło się do poważnych problemów w małżeństwie 72-latka. Henryk A. odpowiada również za psychiczne znęcanie się nad żoną. Miał ją regularnie wyzywać i grozić śmiercią. Z relacji kobiety wynika, że bała się swojego męża. Podczas procesu kobieta była jednak dla niego wyrozumiała.
– Mój mąż to dobry człowiek. Tylko jak wypije, to jest niemiły – oświadczyła w sądzie żona 72-latka.
Henrykowi A. grozi do 5 lat więzienia. Wyrok zostanie ogłoszony 27 maja.