Nawet 8 tys. zł kosztuje leczenie stwardnienia rozsianego w bardziej zaawansowanym stadium. Ale na refundowane leki może liczyć tylko garstka szczęśliwców. - Sytuacja jest dramatyczna - alarmują lekarze i pacjenci.
W naszym województwie ok. 300 jest leczonych w pierwszym rzucie, a tylko ok. 20 chorych przyjmuje leki drugiego rzutu. - Nie ma tu żadnego klucza, bo stan wszystkich jest podobny, skoro zakwalifikowali się do takiego leczenia. Po prostu kto pierwszy się zgłosi, ten lek dostanie.
Tymczasem, jak pokazują badania, co trzeci chory nie reaguje na słabsze leki i kwalifikuje się do drugiego rzutu.
- Jako lekarze mamy bardzo duży problem, bo leczymy na kredyt - tłumaczy prof. Konrad Rejdak, szef kliniki neurologii SPSK 4 w Lublinie i konsultant wojewódzki w tej samej dziedzinie. - Już w tym momencie mamy 400 tys. zł zadłużenia. A przecież, gdy chodzi o zdrowie pacjenta nie możemy odmawiać. Bez wyższych kontraktów z NFZ w przyszłym roku nie będziemy w stanie przyjmować kolejnych osób. - SM to choroba nieprzewidywalna, która potrafi wracać ze zdwojoną siłą. Bez leków chory nie ma szans - dodaje Barański.