Siedem miesięcy po tragicznym wypadku Mateusz, Marlena i Milena z Zofiówki wczoraj znów trafili do szpitala.
Mateusz zwykle najchętniej pozujący do zdjęć, wczoraj był w złym humorze. Skrył się pod kołdrą i nie chciał rozmawiać. - Bardzo przeżywa ten zabieg. Nie chciał wracać do szpitala - usprawiedliwia go Dorota Ornal, mama. - Wenflonu w żyłę nie pozwolił sobie wkłuć.
Za to dziewczynki chętnie opowiadały, co u nich słychać. - Siedzimy w domu, oglądamy telewizję, gramy na komputerze - mówiły siostry.
Rodzeństwo ma indywidualne nauczanie. - Codziennie jeździmy też do Łęcznej na rehabilitację - mówią ich rodzice. - Wszystko idzie ku dobremu.
Lekarze wyjęli dzieciom pręty tytanowe. Dziewczynki miały je w obydwu nogach. Mateusz pozbył się płytki i śrub zespalających. - Zostały też blizny na rękach, brzuchu, twarzy po szybie samochodowej. Wymagają zastosowania zabiegów laserem - dodała mama.
Wypadek zdarzył się 10 czerwca w Zofiówce pod Łęczną. 63-letni kierowca wjechał w dzieci idące poboczem do szkoły. Rodzeństwo było w bardzo ciężkim stanie. Walkę o ich życie śledziła cała Polska. Szybki powrót dzieci do zdrowia lekarze określali mianem cudownego.
Kierowca trafił do aresztu. Podczas wypadku był trzeźwy. Jego proces już się rozpoczął.
(step)