Leśnicy przygotowują się do akcji „Choinka”. Na złodziei drzewek bożonarodzeniowych czekają fotopułapki. Jednak z lasu najczęściej giną nie choinki, a drewno opałowe.
Kradzieże drewna z lasów to prawdziwa plaga.
– Według raportu za 2017 rok w Lubelskiej Dyrekcji zanotowano 539 przypadków. Około 110 spraw zakończyło się aktem oskarżenia lub wnioskiem o ukaranie. Pozostali otrzymali mandaty lub pouczenia – mówi Ewa Pożarowszczyk, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie. Z lasów zniknęło ponad 1200 metrów sześciennych. Jego wartość szacuje się na ponad 200 tys. zł. – Najczęściej łupem złodziei pada drewno opałowe oraz dębowe – dodaje rzecznik.
Kradzieże drewna to nie jedyny problem tzw. szkodnictwa leśnego. – Jest to m.in. nielegalne pozyskiwanie stroiszu (gałęzi świerkowych na wieńce lub stroiki nagrobne – przyp. red), zaśmiecanie lasu, kłusownictwo czy niszczenie mienia – wymienia rzecznik.
Wprawdzie z roku na rok leśnicy rejestrują coraz mniej przypadków szkodnictwa, ale wciąż jest to duży problem w naszym regionie.
– W 2017 zanotowano ok. 1500 przypadków występowania szkodnictwa leśnego. Najczęściej kończy się ono pouczeniem przez strażników leśnych lub nałożeniem mandatu karnego. Jeśli chodzi o kłusownictwo, to szacuje się, że co roku wykrywa się ok. 15-30 przypadków. Natomiast proceder niszczenia mienia to ok. 30-50 przypadków. Najczęściej dotyczy to urządzeń turystycznych, a także drobnej infrastruktury leśnej – wymienia rzecznik.
Leśnicy dobrze znają złodziejski kalendarz. W ciągu roku prowadzone są liczne akcje, np. „Stroisz” prowadzona jest przed 1 listopada. Podczas tegorocznej wykryto 12 przypadków kradzieży drewna oraz 4 przypadki zaśmiecania lasu. Z 434 skontrolowanych osób w 125 przypadkach zastosowano pouczenie, nałożono 11 mandatów, wszczęto 20 postępowań i czynności wyjaśniających.
W połowie grudnia ruszy akcja „Choinka”. – Podczas akcji strażnicy patrolują lasy ze szczególnym uwzględnieniem miejsc, w których rosną drzewa iglaste. Kontrolują też samochody, którymi ludzie zatrzymują się w lesie – mówi Ewa Pożarowszczyk.
Las jest monitorowany m.in. za pomocą kamer albo fotopułapek. Są one umieszczane w miejscach zagrożonych, czyli tam gdzie leśnicy przewidują, że może dojść do kradzieży drewna lub drzewek iglastych.