Dochodzenie dotyczące wykrzykiwania "Spieprzaj dziadu!” do prezydenta Lecha Kaczyńskiego na placu Litewskim w Lublinie utknęło w miejscu. Prokuratura nie może znaleźć językoznawcy, który oceniłby, czy takie sformułowanie jest znieważeniem.
W październiku ub. roku Przemysław D. był na Placu Litewskim. Z mieszkańcami Lublina spotykał się tam prezydent Lech Kaczyński. W pewnym momencie mężczyzna zaczął krzyczeć w kierunku przechodzącego prezydenta "Spieprzaj dziadu!”. Zatrzymali go policjanci. Usłyszał zarzut znieważenia głowy państwa.
Prokuratura przesłuchała świadków z Placu Litewskiego. Doszła do wniosku, że do zakończenia dochodzenia musi skorzystać z wiedzy biegłego - językoznawcy.
O to, czy słowa "Spieprzaj dziadu!” to znieważenie, zapytaliśmy profesora Jerzego Bralczyka, znanego językoznawcę. - To zależy od wielu aspektów, m.in. od tego, czy był to cytat z wypowiedzi czy też własny okrzyk - odpowiedział. - Trudno tu zająć jednoznaczne stanowisko. er