Wyzwaniem dla drogowców będzie zimowe utrzymanie 70 km nowiutkiej ekspresówki. Stary odcinek S17 spada natomiast do piątej kategorii odśnieżania. I na barki gmin
Pierwszy standard oznacza, że obie firmy mają od 3 do 4 godzin na usunięcie śliskości i od 4 do 6 godzin na likwidację skutków opadów śniegu po ich ustaniu.
- Żeby tak było, muszą uprzedzać przyrodę i stale kontrolować podległe im odcinki S17 - dodaje Rawski.
Obie firmy pobierają za to godziwe pieniądze: miesięczny ryczałt dla włoskiej AVR wynosi 400 tys. zł, natomiast Portugalczycy z MotaEngil inkasują 350 tys. zł. - W razie uchybień naliczamy im punkty karne, które mogą zmniejszyć wysokość ryczałtu - wyjaśnia dyrektor.
W pierwszym standardzie musi być też utrzymana jednojezdniowa "17” - od granic województwa do początku S17 na węźle Kurów Zachód. Podobnie, jak cała "2” na północy Lubelskiego. W sumie jest to 230 km dróg. Gorzej jest, jeśli idzie o dwa odcinki starej "17”, które straciły na znaczeniu po otwarciu ekspresówki. Chodzi o drogę od początku obwodnicy Lublina do Kurowa i dalej oraz od węzła Jastków do starego wjazdu do Lublina.
- Te drogi przeszły pod opiekę gmin Jastków, Garbów i Kurów - podkreśla Piotr Ziemiński, odpowiedzialny w GDDKiA za "akcję zima”. Jeśli zatem zima sparaliżuje tam ruch, kierowcy powinni zgłaszać reklamacje do gmin - zarządców drogi.
- Bardzo obawiamy się kosztów związanych z zimowym utrzymaniem starego odcinka "17” - nie ukrywa Kazimierz Firlej, wójt gminy Garbów.
W ubiegłym sezonie była tam I kategoria odśnieżania. Teraz jest... piąta. Co oznacza, że zarządca jest zobowiązany do usunięcia śliskości w ciągu 8 godzin, a odśnieżanie może zająć nawet 16 godzin od momentu ustania opadów.
- Oddanie tej drogi w zarząd gmin, bez wsparcia dodatkowymi środkami, jest igraniem ze zdrowiem i życiem kierowców. Bo choć ruch znacznie zmalał, to i tak przejeżdża tędy kilka tysięcy aut na dobę - przestrzega wójt Firlej. Paweł Puzio