W maju karetki pogotowia mogą nie wyjechać do chorych. Jeśli lekarze nie dogadają się z dyrekcją co do pieniędzy, połowa z nich odejdzie z pracy. Wczoraj w Kraśniku zrezygnowało już 18 z 24.
Karetki Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego jeżdżą nie tylko w Kraśniku. Także w Lublinie, Łęcznej, Świdniku, Garbowie. W całej WSPR pracuje około 120 lekarzy. Są zatrudnieni na rocznych kontraktach. Około połowa z nich nie chce podpisać aneksów do ubiegłorocznych umów na warunkach dyrekcji.
– Podstawą konfliktu są pieniądze. Chcemy stawek przynajmniej o 3–6 zł wyższych – mówi Mariusz Jankowski, pełnomocnik protestujących lekarzy. – Dyrektor nie chce z nami rozmawiać, tylko aneksować kontrakty. A z porozumienia zawartego 31 marca, dotyczącego podwyżek, wycofał się. To niepoważne. Jesteśmy ludźmi wykształconymi i chcemy zarabiać na przyzwoitym poziomie.
Krzysztof Budzik, zastępca dyrektora WSPR mówi, że stawki, jakie teraz proponuje, są bardzo dobre. – 21–24 złote za godzinę – argumentuje. – To tyle, ile w Mazowieckiem, a więcej niż w Podkarpackiem i Małopolskiem.
Zdaniem Budzika do realizacji zawartego porozumienia nie doszło, ponieważ inne grupy zawodowe, kiedy dowiedziały się o podwyżkach dla lekarzy, również ich zażądały. – A poza tym, mimo zawartego porozumienia, lekarze i tak nie podpisali aneksów. A to oznaczało, że mogą stawiać dalsze żądania – dodaje Budzik.
Dyrektorzy WSPR mówią, że firmy nie stać na zwiększenie płac dla pracowników, ponieważ pieniądze są potrzebne na inny cel. – Chcemy kupić 12 ambulansów – mówi dyrektor. – Musimy mieć wkład własny, czyli 500 tys. zł, by resztę dołożyła nam Unia Europejska.
Protestujący lekarze nie chcą dłużej rozmawiać z dyrekcją. – Będziemy się kontaktować z marszałkiem województwa, który jest dla stacji organem założycielskim – zapowiadają.
Marcin Futyma, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie, przekazał nam, że spotkanie stron, z udziałem przedstawicieli Narodowego Funduszu Zdrowia, zaplanowano na poniedziałek.