– Termin porodu mam za miesiąc i zamiast szykować wyprawkę dla dziecka, muszę walczyć z pluskwami – narzeka jedna z Czytelniczek, podejrzewając że owady dostały się do jej mieszkania z pobliskiej sterty starych mebli. Zwozi je tu administracja osiedla
Gniazdo pluskiew koło okna kobieta zauważyła we wtorek. Z miejsca zawiadomiła nas o sprawie. Mówi także, że zauważyła na ciele charakterystyczne ugryzienia.
– Niedawno zakończyłam remont mieszkania i wymianę mebli. Nie sądzę zatem, żeby pluskwy wzięły się z nowego umeblowania, ale i ten trop sprawdzam – opowiada mieszkanka bloku przy ul. Przyjaźni 10.
Jest zdenerwowana, bo za miesiąc rodzi, a tu musi walczyć z owadami.
– Zamiast przygotowywać wyprawkę dla dziecka. A jak wrócę z nim ze szpitala, to ta walka będzie dalej trwała – dodaje.
Pluskwy to dokuczliwe stworzenia, które trudno wytępić. Nie wystarczy spryskać pomieszczeń odpowiednim środkiem, bo ten działa tylko na dorosłe osobniki. Larwy pozostają nietknięte. Kiedy Czytelniczka wezwała na miejsce profesjonalną firmę, jej pracownik od razu zastrzegł, że za około cztery tygodnie po pierwszym zabiegu, będzie musiał przyjechać ponownie.
Kobieta podejrzewa, skąd pluskwy wzięły się w jej mieszkaniu. – Ze sterty starych mebli, które są składowane pod oknem – wskazuje. – Ludzie kupują tu mieszkania, robią remonty, wyrzucają stare kanapy czy łóżka. Tam gnieżdżą się pluskwy – domyśla się.
Meble składowane są w niewielkiej odległości od bloku, na zapleczu administracji osiedla „Przyjaźni”, które jest częścią RSM Motor. Kierownik administracji przyznaje, że to stałe miejsce gromadzenia tego typu odpadów. – Zwozimy je z całego osiedla, spod śmietników. Raz na jakieś dwa tygodnie po gabaryty przyjeżdża firma odbierająca odpady – wyjaśnia kierownik Tadeusz Bednarski.
Czytelniczka chciałaby, aby stare meble były składowane gdzie indziej. – Tak można było robić za komuny, ale nie teraz. Naprawdę można poszukać jakiejś innej lokalizacji – mówi kobieta. Ale kierownik Bednarski takiej możliwości nie widzi: – Tył pomieszczeń administracji to jedyne takie miejsce. Osiedle jest ciasne, brakuje miejsca. Nie ma innej możliwości – wyjaśnia i dodaje, że w to, aby pluskwy przeszły ze starych kanap do mieszkania w bloku, nie do końca wierzy.
– Do budynku jest jakieś 30 metrów. Poza tym, nigdy nie mieliśmy tego rodzaju zgłoszeń. Jednak uczulę pracowników, aby przyjrzeli się gabarytom pod kątem pluskiew – mówi w rozmowie z nami i prosi mieszkankę o skontaktowanie się z administracją. – Przyjedziemy i zajmiemy się problemem. Przecież to paskudztwo się rozpleni – dodaje kierownik.