100 osób przerwało dziś rano pracę w zakładach Faelbud i Polbruk w Lublinie, należących do Grupy Ożarów.
Związkowcy domagają się 10-letnich gwarancji zatrudnienia, a także wyrównania płac wszystkich pracowników. Żądają też, by zarząd nie pogarszał warunków płacowych pracownikom, którzy w lutym tego roku przeszli z Faelbudu do Polbruku. - Obawiamy się o naszą przyszłość. Ja na rękę dostaję 1400 zł. Co się dziś za to kupi? Idą podwyżki od nowego roku, a nam się zanosi na obniżki płac. Nie godzimy się na to - mówi jeden z uczestników strajku.
Zarząd Faelbudu twierdzi, że pracownicy spółki nie powinni narzekać na warunki płacy i pracy. - Średnia płaca w Faelbudzie to 3, 5 tys. zł. Nie wiem, czy wszędzie można dziś tyle zarobić - odpowiada Lucyna Zarosińska, wiceprezes Faelbudu.
- Jestem zdumiony całą tą sytuacją. I przykro mi, bo na tym zamieszaniu cierpi dobre imię naszej firmy - dodaje Edward Sierakowski, prezes Faelbudu. - Jesteśmy spółką, w której zawsze się dobrze zarabiało, w której otaczało się pracowników opieką socjalną. Tak jest do tej pory, ale czasy PRL-u się skończyły. Firmy muszą przechodzić restrukturyzację, żeby utrzymać się na rynku. Inaczej przegrają z konkurencją i wtedy naprawdę może powstać powód do niepokoju. W tej chwili go nie widzę.
Te argumenty nie przekonały jednak związkowców. Po trzygodzinnym strajku wsiedli do autokarów i z silnym wsparciem Zarządu Regionu Środkowowschodniego NSZZ "Solidarność” pojechali pod siedzibę spółki w Karsach koło Ożarowa. Tam o 13 miała rozpocząć się manifestacja, do której przyłączyli się pracownicy spółki z innych miast.
- Żadnego wybijania szyb. Zdzieramy tylko gardła, gwizdki i trąbki - tak Wątorski ustalał zasady pikiety.
Do protestujących dojechali też członkowie "Solidarności” z kopalni Bogdanka i z Fabryki Łożysk Tocznych w Kraśniku.